Remont Kaplicy

„A wiemy, że Bóg współdziała we wszystkim ku dobremu z tymi, którzy Boga miłują, to jest z tymi, którzy według postanowienia jego są powołani”.

Rzym. 8:28

Drodzy przyjaciele 

Kilka tygodni temu po wielu latach planowania zdecydowaliśmy się na krok wiary i rozpoczęliśmy remont naszej kaplicy. Drewniana boazeria umieszczona na suficie i ścianach w 1982 roku wreszcie została zdjęta. Pomieszczenie nie spełniało już wymaganych norm przeciwpożarowych.

I tak po 41 latach zmienia się wystrój naszej kaplicy, która w dotychczasowym stanie służyła wielu ludziom.

To długi okres wielu błogosławieństw, zbawionych dusz oraz wspaniałych wspomnień, które nosimy w naszych sercach.

W ostatnich latach, kiedy upływ czasu od ostatniego remontu było widać gołym okiem, tym usilniej leżało nam na sercu, aby to miejsce zgromadzeń, w którym oddajemy chwałę naszemu Panu, mogło zostać wyremontowane w taki sam sposób, w jaki dbamy o nasze własne domy.

Ze względu na to, że jesteśmy małą społecznością, będąc świadomym naszych ograniczonych możliwości, zdawaliśmy sobie sprawę, że będzie to dla nas dużym, ale koniecznym wyzwaniem.

Niestety… potrzeby i zakres koniecznych do przeprowadzenia prac remontowych, jakie odkryliśmy po ich rozpoczęciu okazał się być większy od naszych przewidywań i zaczął przerastać nasze obecne możliwości finansowe.

Wiemy jednak, że wszystkie te prace są konieczne do wykonania teraz. Modlimy się o Boże prowadzenie i wiemy, że nasze modlitwy nie pozostaną bez odpowiedzi. Wierzymy, że Pan Bóg ma moc poruszyć serca i da to, co potrzebne do zrealizowania tego celu.

Pracowników mamy wspaniałych, siły nam nie brakuje, ale bez odpowiednich środków finansowych mimo najszczerszych chęci, będzie nam trudno.

Jeżeli chcielibyś dołożyć swojej ręki do dobrego dzieła i Pan Bóg porusza twoje serce możesz wesprzeć finansowo to przedsięwzięcie, wpłacając dowolną kwotę na podane konto Zboru z dopiskiem „darowizna na remont kaplicy”.

Podajemy numer konta Zborowego: 63 1050 1344 1000 0023 0110 1156 

(z zagranicy: PL63 1050 1344 1000 0023 0110 1156)

Z góry dziękujemy wszystkim za modlitwy, dobre myśli i pomoc.
Niech dobry Pan Was błogosławi.

Pomoc Dla Ukrainy

Apel o pomoc dla uchodźców z Ukrainy

(Scroll down for English version)

Drodzy modlimy się za naszymi braćmi i siostrami na Ukrainie w tym trudnym dla nich czasie ale tez w praktyczny sposób chcemy okazać miłość. Wojna to straszny czas, nawet sobie nie potrafimy wyobrazić co teraz te osoby przechodzą, jakie dramaty i smutki stały się ich udziałem.
Od wczoraj przyjęliśmy do naszego budynku Zborowego kilkanaście osób które w pośpiechu opuściły swój kraj są to kobiety z dziećmi bez mężów ponieważ mężczyzn nie wypuszczają z kraju. Oczekujemy jeszcze na kilka osób.

W związku z powyższym nasz budynek zborowy stał się dla nich domem schronienia, pomagamy w miarę możliwości, choć potrzeby są wielkie. Próbujemy zapewnić im to co niezbędne do przetrwania tego czasu, wiele rzeczy musimy zakupić. Wspólnymi siłami chcemy stworzyć im przynajmniej namiastkę domu.

Nie bądźmy obojętni na potrzeby innych, ponieważ dziś oni a jutro to my możemy być w potrzebie. Nie pozwólmy, aby obojętność związała nam ręce. Nie pozwólmy aby oziębła w nas miłość!

Jeżeli chcielibyście dołożyć swoją rękę do dobrego dzieła i Pan Bóg porusza twoje serce możesz wesprzeć finansowo to przedsięwzięcie.

Podajemy numer konta Zborowego: 63 1050 1344 1000 0023 0110 1156 (z zagranicy: PL63 1050 1344 1000 0023 0110 1156) z dopiskiem „ Pomoc dla uchodźców z Ukrainy”. Z góry dziękujemy wszystkim za modlitwy, dobre myśli i pomoc.


Niech dobry Pan Was błogosławi.

Kościół Ewangelicznych Chrześcijan
Zbór w Wodzisławiu Śl.
Ul. Boczna 2a
44-300 Wodzisław Śl.


Dear friends, we pray for our brothers and sisters in Ukraine at this difficult time, but we also want to show our love in a practical way. War is a terrible time, we cannot even imagine what these people are going through now, what tragedies and sorrows have happened to them.

Since yesterday, we have welcomed a dozen or so people to our church building who left their country in a hurry. They are women with children without husbands because men are not allowed to leave the country. We are waiting for a few more people.

Accordingly, our congregation building has become a home of refuge for them, and we help whenever possible, and the needs are great. We try to provide them with what is necessary to survive this time, we have to buy many things. Together, we want to create for them at least a substitute for home.

Don’t be indifferent to the needs of others, because today they and tomorrow we may be in need. Don’t allow indifference to tie our hands. Don’t let our love grow cold in us!

If you would like to add your support to a good work and God moves your heart, you can financially support this undertaking.

We provide the bank account number: 63 1050 1344 1000 0023 0110 1156 (from abroad: PL63 1050 1344 1000 0023 0110 1156) with the reference „Help for refugees from Ukraine”. We thank everyone in advance for prayers, good thoughts and help.

May the good Lord bless you.

Kościół Ewangelicznych Chrześcijan
Zbór w Wodzisławiu Śl.
Ul. Boczna 2a
44-300 Wodzisław Śl.

Czy trzeba chodzić do kościoła?

Czy trzeba chodzić do Zboru? A może, czy przynajmniej powinniśmy? Czy Bóg tego od nas wymaga? Co to nam daje/powinno dawać? Co tracimy nie chodząc?

Zacznijmy od zarzutów. A jest ich przeciw chodzeniu do zboru kilka. Po pierwsze,są tacy, którzy zarzucają chodzącym, że uprawiają wygodne „kościelnictwo.” Innymi słowy, w mało kosztowny sposób – przez udział na nabożeństwie – „odprawiają” swój chrześcijański obowiązek. To wyłącznie religijne zachowanie, twierdzą. Nie ma nic wspólnego z żywą wiarą, która z takimi martwymi uczynkami, utartymi schematami, nie ma nic wspólnego.
Inni, idąc tym tropem, mówią: chodzę do kościoła, jak Duch mnie o tym przekona. Wiara ma być świeża, i zawsze nieprzewidywalna. Nie można tłumić Ducha, który może mieć dla mnie na niedzielne przedpołudnie inny plan.

Jeszcze inni argumentują następująco: kazanie, modlitwa, wspólny śpiew – to wszystko mi jest
niepotrzebne. Nie chcę być obłudny. Nie chcę chodzić do zboru z obowiązku. Nie czuję tego, choć wierzę. Dlaczego mnie do tego zmuszasz? Zachowuję społeczność z wierzącymi, a nawet łoże na sprawy Boże. Modlę się w parku, an wycieczkach w góry. Czy to nie o to przede wszystkim chodzi? Jeszcze inni mówią: czyż Bóg nie chce, abyśmy mieli silne rodziny? Cały tydzień ciężko pracuję. Niedziela to jedyny moment, gdy mogę być z dziećmi i małżonkiem. Czyż sam Bóg nie chce, abym zainwestował ten czas raczej w społeczność z nimi, niż ludźmi znacznie mi mniej bliskimi? Przecież również w domu możemy się pomodlić.

No i co? Czyż te argumenty nie brzmią rozsądnie? A może to twoje myśli?

Podstawowe pytanie
Nie sądzę, aby inne pokolenia nie zmagały się z tymi pytaniami. Jestem pewien, że zawsze, w każdym pokoleniu przez ostatnie 2000 lat byli chrześcijanie, którzy mieli problem z chodzeniem do zboru. Mamy tego nawet świadectwo nowotestamentowe (Hbr 10:25).
A jednak, nabożeństwa przetrwały, i to we wszystkich tradycjach chrześcijaństwa. Oczywiście, różnimy się w ocenie liturgii, jako sztywnych zasad ich przebiegu. Ale w centrum życia chrześcijan pozostaje wspólnota, wyrażana poprzez wspólne zgromadzenia, na których uwielbiany jest Bóg Ojciec, przez Chrystusa, w Duchu. To nie przypadek. I to nie cecha konieczna religii w ogóle, bo są religie takie jak buddyzm, które doskonale sobie radzą bez nabożeństw.

Pytanie więc brzmi: Czym jest dla Boga zbór? Nabożeństwo? Na ile jest dla Niego ważne? Co poprzez nabożeństwo Bóg czyni?

Zbór, czyli wydarzenie
Zacznijmy od obserwacji, że w Biblii nie ma słowa nabożeństwo. Nie przypadkowo. Nie ma, bo
zbór/kościół OZNACZA WŁAŚNIE NABOŻEŃSTWO. Oznacza nie tylko grupę ludzi, o czym zapewne doskonale wiemy; ale oznacza WSPÓLNIE ZGROMADZONĄ grupę ludzi. Słowo ekklesia nie oznacza jakiegoś duchowego bytu, ale określone wydarzenie – łączące ludzi spotkanie, zgromadzenie. Pochodzi od słowa ek – (coś) z (czegoś) i czasownika kaleo – powoływać, wzywać. Literalnie więc, eklezja to to, co powstaje, gdy powołani spośród jakiejś większej zbiorowości się gromadzą. To zebranie: i tak właśnie zostało przetłumaczone w BW w Dz 19:32, gdy odnosiło się do grupy robotników, pierwotnie złotników, zwołanych na spotkanie przez Demetriusza; podobnie w Dz 19:40 – zgromadzenie.
Eklezja więc, było to słowo określające spotkania/zgromadzenia chrześcijańskie. Czyli dzisiejszym językiem, nabożeństwa. A z czasem dopiero zaczęło funkcjonować jako opis uczestniczących w nim ludzi również poza owymi wspólnymi wydarzeniami. Chodzisz na chrześcijańskie zebrania, a, więc jesteś z nimi związany również w domu. Istnieje między nami nić porozumienia, bo spotykamy się na eklezji. Chodzisz na spotkania uwielbiające Chrystusa i Jego Ojca w Duchu, więc jesteś częścią eklezji również gdy spotykam cię na rynku, w warsztacie, czy gospodzie. Ale zwróćmy uwagę, że stanowiące o owej tożsamości, dla niej pierwotne, jest właśnie owo uczestniczenie w spotkaniach/zebraniach chrześcijańskich.

Zasadnicze pytanie
Czy można więc być w kościele, nie chodząc na nabożeństwa? A czy można być na spotkaniu, nie chodząc na spotkanie? Albo, czy można być na zebraniu, nie będąc na zebraniu? Widzimy, że to absurd. Jeśli kościół jest GROMADZĄCĄ SIĘ grupą ludzi, jest wydarzeniem grupy ludzi, to najwyraźniej NIE GROMADZĄC SIĘ do niej NIE NALEŻYMY. Wyobraźmy sobie człowieka, który mówi: jestem częścią koncertu. Tak, a kiedy ostatnio byłeś na jakimś, bo chodzę też, i cię nigdy nie widziałem? No nie, wiesz, nie chodzę tak naprawdę na koncerty. Chodzi mi o to, że wierzę, że muzyka jest ważna, jak ty. Tylko, czy to faktycznie to samo?
Oczywiście, Biblia zna inne, obok Kościoła pojęcia, które opisują ludzi wierzących. Najważniejsze z nich to Królestwo Boże. Królestwo Boże nie łączy się z samymi nabożeństwami. Przeciwnie: łączy się przede wszystkim z Bożym wpływem na określone jednostki, Bożym panowaniem w określonych osobach, ich poddaniem się w posłuszeństwie Bożej woli i prowadzeniu. Wszędzie, nie tylko w Kościele. W tym sensie Królestwo Boże w swej pełni przyszło w Jezusie Chrystusie, wszędzie tam, gdzie przebywał. W tym sensie było w Nim pośród rozmawiających z Nim faryzeuszy; w tym sensie, jako sprawiedliwość, pokój i radość w Duchu Świętym jest również wszędzie tam, gdzie są chrześcijanie zmienieni przez Bożą łaskę.
Królestwo Boże jest więc szersze niż Kościół. Ono Kościół wyprzedza dobrymi uczynkami świętych, słowem ich świadectwa. W końcu, Bożym niewidocznym działaniem w sercach osób, które przygotowuje je na nawrócenie. Ono też jest ważniejsze niż Kościół, bowiem mamy modlić się nie o rozwój Kościoła, ale przychodzenie Królestwa Bożego; o to, aby On panował w nas i w świecie w nowych nawróconych osobach. By cały świat ludzki spełniał Bożą wolę na ziemi, tak jak jest ona respektowana w niebie.

Jak jednak Królestwo Boże odnosi się do Kościoła? Myślę, że tak, jak flakon perfum do zapachu, czy sprzęt grający do dźwięku. Ostatecznie, chodzi o piękny zapach i słyszany dźwięk. Ale jedno bez drugiego nie istnieje. Doceniając piękny zapach perfum, szanujemy flakonik, w którym je trzymamy. Rozkoszując się czystością dźwięku naszych nagrań, otaczamy troską wzmacniacz i odtwarzacz.
Kościół jest dla Boga szczególnym zgromadzeniem właśnie dlatego, że służy Jego panowaniu. To Kościół jest nazwany „filarem i podwaliną prawdy” (1 Tm 3:15). Nie dlatego, jak chcą katolicy, że sam ustala, co jest prawdą, a co nie. Ale dlatego, że z Bożego nadania jest stróżem prawdy i jej propagatorem; to przez zbór w Tesalonice „rozeszło się Słowo Pańskie” w okolicy (1Tes 1:8). To Boże, alternatywne wobec powszechnego, społeczeństwo, w którym mają panować inne zasady. To rozsadnik kwasu, który ma zakwaszać całe ciasto (Mt 13:33), miasto położone na górze i sól ziemi (Mt 5).

Owo gromadzenie jest podstawowym wymiarem naszej społeczności; jej faktycznym warunkiem i realizacją. Autor Listu do Hebrajczyków wzywa, abyśmy zwracali na siebie uwagę i pobudzali do wzajemnej miłości (Hbr 10:24). Ale jest warunek, aby to mogło zajść. Musimy się spotkać, czemu na przeszkodzie stoi zwyczaj niektórych, aby na wspólne zebrania (tu akurat autor użył słowa opartego o bliższe hebrajskim uszom pojęcie synagoga) nie przychodzić. Mamy być razem w tym, co jest naszym najważniejszym spoiwem: w uwielbianiu Boga. W modlitwie pochwalnej, ale i proszącej. W czytaniu i przyjmowaniu Słowa, bowiem Chrystus – jak czytamy w Objawieniu – mówi między innymi nie tylko do nas, ale również i do całych Zborów (Np. 3:22). Całe Zbory traktując jako odbiorców swojej woli. Nie są to więc zgromadzenia incydentalne, ale pewne ważne, uformowane podmioty Bożego prowadzenia, których członkowie ponoszą wspólnie, jako jeden zbór właśnie, odpowiedzialność za swe pielgrzymowanie za Chrystusem. Ale i wspólnie są chwalone i doświadczają błogosławieństwa.

Uniwersalny, czy zborowy?
Tej odpowiedzi można postawić dwa przynajmniej zastrzeżenia. Po pierwsze, czy faktycznie w Biblii chodzi o zgromadzające się zbory? A może chodzi o, jak twierdzą niektórzy, kościół uniwersalny, powszechny, który jest tworem idealnym, do którego należą wszyscy prawdziwi chrześcijanie? I – po drugie – który z nich chce budować nasz Pan, o czym czytamy w Mt 16:18?
Powiem szczerze, że mam dużą niechęć do pojęcia „kościół uniwersalny” definiowanego w oderwaniu od istniejących zborów. Od razu wyjaśnię dlaczego. Otóż bardzo często owo pojęcie jest wykorzystywane przez chrześcijan jako usprawiedliwienie braku odpowiedzialności za konkretny zbór i braku mocnego związania się z konkretnym zborem. Nie muszę być w konkretnym zborze, bo należę do kościoła uniwersalnego, i to wystarczy – ktoś sobie może pomyśleć.
Czy rzeczywiście? Całe to pojęcie opiera się na milczącym założeniu, że to co historyczne, doczesne, jest dla Boga nieistotne. Boga interesuje tylko to, co jest wieczne. Bo to, co jest wieczne, jest piękne, szlachetne i wspaniałe, podczas gdy to, co doczesne, jest brzydkie, koślawe i pełne problemów.1 Po co mam należeć do mającego lepsze i gorsze chwile, zmagającego się z upadkami mniej dojrzałych braci i sióstr, a jeszcze nie daj Boże, zaglądającego do mojego portfela, Zboru? Wierzę przecież w Chrystusa, a więc należę do
owego pięknego, szlachetnego wspaniałego, wybranego ciała, które kiedyś na Weselu Baranka spotka się ze swoim Zbawicielem. O, tak! Czyż to nie jest znacznie lepiej, nie zajmować się problemami, nie interesować się, ale po prostu posłuchać sobie kazania w telewizji bądź internecie, poczytać Słowo w domu, może od czasu do czasu nawet odwiedzić jakiś zbór, nakarmić się duchowo, złożyć nie przynoszącą wstydu ofiarę, i iść dalej, z wiarą i nadzieją przez życie? Hm?

Czyż nie było znacznie lepiej dla Syna Bożego być wywyższonym pośród aniołów? Pewnie, że było. Ale czy to było Boża wolą? Nie było. Miał stać się człowiekiem i się nim stał. Czyż Syn Boży nie miał właśnie zanurzyć się w ów brudny, ciężki, żmudny, czasem nieprzyjemny, a nawet wstrętny świat? I właśnie w tym wyraziła się Jego wielkość i posłuszeństwo Ojcu. Nie w kontakcie z idealnym światem, ale światem prawdziwym – i byciem świętym w tym prawdziwym świecie. „Bo przecież ujmuje się On nie za aniołami, lecz ujmuje się za potomstwem Abrahama. Dlatego musiał we wszystkim upodobnić się do braci” (Hbr
2:16-17). Chrystus byłby członkiem każdego, nawet najtrudniejszego zboru, który w Niego wierzy. A my?
Czyż aby swoich naśladowców nie wzywa do tego samego? Mamy zaprzeć się samego siebie. I wziąć swój krzyż. Między innymi to oznacza również zaangażowanie w nie zawsze przyjemne, ale przez Boga uznawane za potrzebne, zmaganie się z problemami w zborze. Więcej. Nasz Pan powiedział, że trzeba być sprawiedliwym i wiernym w małym, zanim powierzy nam coś wielkiego (Łk 16:10). Jakie są twoje obowiązki w kościele uniwersalnym? Żadne. W czym więc masz być wiernym i sprawiedliwym? Może więc warto się zastanowić, czy nie chodzi o pewne obowiązki – między innymi – w jakimś zborze? Dalej, zwróćmy uwagę z kim utożsamia się nasz Pan? Utożsamia się z rozstrzygnięciem zboru (Mt 18:17-18), nie poszczególnego wierzącego, czy hierarchii. W końcu, z listów do Zborów w Objawieniu wszystkie dzisiejsze mogą wynieść pożytek. Ale one przecież były skierowane historycznie do określonych, przechodzących tak wspaniałe chwile, jak trudności i problemy, faktycznych zborów. Tak samo zresztą, jak większość Listów apostoła Pawła.

Podsumowując więc, wierzę w kościół uniwersalny. Ale dostrzeżmy i uznajmy zborowość Nowego Przymierza. Wierzę, że to przyszłe, wspaniałe zgromadzenie przed obliczem Bożym, to ci, którzy GROMADZILI się, na dobre i na złe, przed obliczem Bożym, również w ziemskiej pielgrzymce. Wieczność to tylko dalszy ciąg historii. Ci, którzy przeszli przez próbę wiary i posłuszeństwa tutaj, otrzymają chwałę tam. Natomiast tu i teraz NIE MA owego kościoła uniwersalnego. To jeszcze nie czas. Tak, jest oczywiście określona liczba zbawionych, w każdej chwili, sekundzie i zapewne Bóg ją zna dokładnie i pewnie nie pokrywa się ona w 100% z ogółem nazwisk na naszych listach członkowskich. Ale Bóg nam na nią uwagi nie zwraca. Zwraca nam uwagę na konkretność naszego życia: na ciało Chrystusa w
konkretnym miejscu, w którym z osobna jesteśmy członkami, z którą razem tworzymy pewną całość, organizm, który jest dla Boga ważnym podmiotem, który napomina, zachęca, prowadzi. W którym powinniśmy się odnaleźć i w którym powinniśmy aktywnie uczestniczyć. Używając współczesnego obrazu, Chrystus jest jak szef firmy posiadającej oddziały. Zna osobiście wszystkich pracowników; może nawet ich osobiście zachęcać i napominać. Ale kiedy myśli o strategii rozwoju firmy, to myśli oddziałami, filiami, a nie jedynie w kategoriach poszczególnych pracowników.

Co więc buduje Chrystus? I czego moce piekielnych bram nie przemogą? Myślę, że właśnie owych rozproszonych, tworzących różne doczesne zrzeszenia, zborów. Czyli, jego Kościoła. Jedne może znikają, ale pojawiają się nowe, i nikt tego w stanie nie jest zatrzymać. Rozwoju Jego ciała zgromadzającego się w różnych, najdziwniejszych i bardzo się od siebie różniących miejscach , przed Nim i w Jego Duchu; bo właśnie na nabożeństwie najwyraźniej widać naszą tożsamość. Z tego pielgrzymującego Kościoła wszyscy, którzy wytrwają do końca, będą mieli udział w owym ostatecznym, wiecznym urzeczywistnieniu Jego Kościoła. Ale to będzie ciągłość.

Dlaczego gromadzenie się jest ważne?
Myślę, że dlatego, że mamy doświadczać życia z Bogiem razem. Wspólnie tworzyć coś większego. Doskonalić się, zmieniać, uświęcać, wspólnie.

Tak nas stworzył Bóg. To więzi również najbardziej naznaczył swym niszczącym wpływem grzech. I to więzi właśnie, we współpracy, życzliwości, oddaniu, przyjaźni, sympatii, uczciwości, lojalności, wiarygodności, potrzebują być uzdrowione. Dlatego Kościół jest najlepszym świadectwem i ukazaniem się Bożej mocy – Jego panowania – Bożego Królestwa. Każdy z nas z osobna może pewne rzeczy udawać. Ale w odniesieniu do innych jest to trudniejsze. Kościół jest skutecznym i bezpośrednim testem na naszą świętość.

Gromadzenie się to również przedsmak wieczności. Wieczność na pewno nie będzie jednym wielkim śpiewem, jak chcą niektórzy. Będziemy mieli nowe zadania. Tworzyć coś inspirującego i wymagającego odpowiedzialności i wierności (Łk 19:17). Ale w wieczności będziemy stawać przed obliczem Widzialnego Boga, aby Jemu się pokłonić. I na pewno będą to dla nas wspaniałe chwile. I wierzę, że nasze uwielbienie jako Kościoła jest Bożym narzędziem utrzymywania nas w przedsmaku tego wspaniałego doświadczenia.

Ważne jest więc, co tworzymy razem. Potrzebujemy siebie. Wspólnie możemy stworzyć coś, za co w pojedynkę nie mamy nawet się co brać. Bóg zmienia ten świat przez Kościół, w którym jest miejsce dla każdego z nas. A zmiana owa jest dziełem, które każdego z nas z osobna przerasta.

Wnioski
Doceniajmy społeczność. Nasze bycie razem, wspólnie; nasza lojalność i uczciwość względem siebie; nasza ofiarność, uznawanie siebie nawzajem za wyższych od siebie – to wszystko samo w sobie jest wielkim świadectwem Bożej łaski. To Boży cud pośród nas i w nas, ale w nas razem, a nie z osobna. Nie bądźmy zbyt sztywni. Czasem słyszałem porównanie nabożeństwa jako audiencji u Króla Królów. I to nie jest złe porównanie. Ale pamiętajmy, że ów Król Królów jest również naszym kochającym Ojcem. Bo obie prawdy wyznajemy, modląc się: „Ojcze nasz, któryś jest w niebie”.

Chodźmy do zboru. Miejmy taki zwyczaj, w odróżnieniu od niektórych adresatów Listu do Hebrajczyków. Aby zwracać na siebie uwagę i się zachęcać. Dobre zwyczaje to podstawa. I jednym z nich jest coniedzielne nabożeństwo.

Przygotowujmy się do nabożeństw. Wyśpijmy się. Starajmy nie pokłócić tuż przed. Wybaczmy. Ostatnio pewien człowiek opowiadał mi, że pogadanki patriotyczne w wojsku w II RP były zawsze w najlepszym czasie: gdy żołnierz był wypoczęty i najedzony. Podejdźmy podobnie od nabożeństw.

Szanujmy Boże Słowo i modlitwę. Nie oczekujmy fajerwerków. Bóg nas zbawił przez „głupie
zwiastowanie” innej osoby (1Kor 1:21); nasze nawrócenie wiązało się ze zwykłą, prostą modlitwą. Dlaczego miałby nas tak nie prowadzić inaczej? Dlaczego miałoby to być niewystarczające do uświęcenia i dojrzałości? Słowo jest wystarczające, aby nas przygotować do wszelkiego dobrego dzieła (2Tm 3:17). Modlitwa zmienia nas i świat wokół.

Oczekujmy Boga i prośmy Go o działanie. Kiedy nastawimy się do kogoś negatywnie, maleją szanse, abyśmy mogli skorzystać z tego, co jest w jego słowach wartościowe. Może nie nauczymy się nic nowego. Ale może potrzebujemy przypomnienia czegoś, o czym doskonale wiemy? Choć z pewnością Bóg nakłada obowiązek jak najlepszego przygotowania się do obowiązków związanych z nabożeństwem na wszystkich usługujących, ufajmy, że zadziała, nawet przez najsłabszych z nich.

W końcu, budujmy się nawzajem. Budujmy zbór swoim darem. Przez aktywne uczestnictwo. Czas modlitwy to czas wspierania w ciszy tego, kto modli się głośno. Przez troskę o siebie nawzajem. Przyjmujmy się w zborze tak, jak byśmy sami chcieli zostać przyjęci. Miejmy dla siebie wyrozumiałość. Dawajmy, zamiast brać. Niestety, światu udaje się nas często przekonać, że bardziej błogosławione jest branie, niż dawanie, choć jest dokładnie na odwrót. Kiedy dajemy, jesteśmy narzędziem użytecznym w ręku samego Boga – czy może być większa satysfakcja? Bądźmy dla siebie. Niech Bóg nas w tym utwierdza, aby świat poznał, że On prawdziwie jest pośród nas, Amen.

Autor: Mateusz Wichary

Zaczerpnięte ze strony autora: https://proteologia.com

Henryk Dedo – Czasy Końca

Seria wykładów Henryka Dedo, poświęconych zagadnieniom eschatologii chrześcijańskiej.

Henryk Dedo – W 1983 roku ukończył studia w Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej, w Warszawie. Przez 6 kolejnych lat pracował jako kierownik Korespondencyjnej Szkoły Biblijnej. Od lat kieruje Fundacją „Głos Ewangelii”. Jest członkiem Rad chrześcijańskich fundacji i seminariów teologicznych, ewangelistą Kościoła Ewangelicznych Chrześcijan. Posiada honorowe obywatelstwo stanów Nebraska oraz Kentucky w USA. Dziennikarz reportażysta, zdobywca najbardziej prestiżowych nagród za dokumenty radiowe i telewizyjne.

Niezbędność zboru

Jezus Chrystus nie przyszedł tylko dokonać zbawienia przez swą śmierć i zmartwychwstanie, i potem odejść. W Ewangelii Mateusza zapowiada: „zbuduję Kościół mój” (Mateusza 16:18). Zamiarem Chrystusa na ziemi jest więc Kościół.

To greckie słowo eklezja, oznaczające zgromadzenie; literalnie: wspólnotę wywołanych. Chrystus chce więc, aby Jego uczniowie tworzyli wspólnie Kościół. Nie można być chrześcijaninem bez własnej wiary; ale nie da też rady być chrześcijaninem bez Kościoła. Chrystus działa nie tylko w wierzących jednostkach, ale również w swoim ciele. Tym ciałem są
gromadzące się zbory. Są one w tajemniczy sposób powiązane, poprzez swoją jedną głowę tworząc jedno ciało, choć gromadzące się w różnych miejscach. Bóg, mocą zmartwychwstania „wszystko poddał pod nogi [Chrystusa], a jego samego ustanowił ponad wszystkim Głową Kościoła, który jest ciałem jego, pełnią tego, który sam wszystko we wszystkim wypełnia” (Ef 1:22-23). Zwykłe, złożone z grzeszników zbory mają swoją głowę w niebie. W nich również, pomimo słabości, braków i grzechów przybranych sióstr i braci Jezusa Chrystusa, jest On obecny najpełniej: są oni „jego ciałem” i jego „pełnią.” To Jego obecność, pomimo grzechu, ale również wśród grzechu, który od czasów zborów opisanych w Nowym Testamencie jest nieuniknionym złem, jest siłą i mocą Kościoła. Jest również jego źródłem godności.

Chrystus nie troszczy się o jakiś jeden, wyimaginowany i abstrakcyjny Kościół, ale troszczy się o Swoje całe ciało poprzez troskę o zbory, których jest Głową – poszczególne jego części, w uwikłaniu w lokalne problemy i wyzwania, ale również z wyjątkowym, lokalnym potencjałem i silnymi stronami. Widać to wyraźnie w Jego siedmiu listach do siedmiu zborów w Księdze Objawienia. To zbory, nie poszczególni wierzący, są obiektem Jego napomnień. To zbory, nie poszczególni wierzący, będą również błogosławione za posłuszeństwo lub spotkają się z Jego sądem.

Dzisiejszy wybujały egocentryzm i indywidualizm zaprzecza Bożemu planowi. Również wśród chrześcijan jest wielu takich, którzy zamiast przyjąć członkostwo w Kościele jako Bożą wolę dla swojego życia próbują ją zniekształcić. Czasem próbują to również uzasadniać pozorami duchowości. Niektórzy mówią o grzechach zborów jako powodzie, aby z żadnym się nie wiązać. Jest to obłudny wykręt. Po pierwsze, żaden chrześcijanin nie jest bez grzechu, więc szukanie zborów idealnych jest stosowaniem nierównej miary, czego Biblia zabrania (Mt 7:1-3). Po drugie, jeśli ktoś faktycznie jest nawrócony, jest powołany do jakiegoś lokalnego ciała Chrystusa, jak powołana do ciała jest ręka, noga, palec, oko, nos, itp. Wszystkie te części ciała bez ciała są bezużyteczne. Tak samo chrześcijanin, który nie jest częścią żadnego zboru.

Warto również zatrzymać się nad współczesną praktyka „odwiedzania” zborów czy – jak ja to nazywam – „turystyki” zborowej. Aby to trafnie nazwać, wystarczy uświadomić sobie, że jest różnica pomiędzy gościem, a członkiem rodziny. Bóg nas wzywa nie do wizytowania jego ciała, ale stania się jego odpowiedzialną częścią. Mamy wzorem Chrystusa „kłaść życie za braci [i siostry]” (1J 3:16). To się rozpoczyna od wzięcia odpowiedzialności za siebie nawzajem w zwykłym życiu wiary, czyli życiu w zaangażowaniu i jednoznacznym przynależeniu do zboru.

Inni mówią o tym, że należą do „kościoła niewidzialnego”, czy duchowego” i widzialny – czyli zwykły, pełen grzeszników zbór – nie jest im potrzebny. Cóż, to życie w fikcji. Powołanie Jezusa do zboru jest konkretne, jak Jego Wcielenie było konkretne i Jego śmierć była konkretna. Nie jest niewidzialne, czy wyłącznie duchowe, ale jest związane z doświadczanym wysiłkiem, prawdziwą ofiarą, kosztownym zapieraniem się samego siebie i obecnością wśród konkretnych ludzi. Tesaloniczanie nie są chwaleni za jakieś abstrakcyjnie rozumiane wiarę, nadzieję i miłość, ale za widzialne „DZIEŁO wiary, TRUD miłości i WYTRWAŁOŚĆ w nadziei” (1Tes 1:3). Chrystus nie zszedł na ziemię niewidzialnie, ale widzialnie. On zmarł i zmartwychwstał w ciele, a nie duchowo; widzialnie, a nie niewidzialnie.

I założył Kościół widzialny, a nie niewidzialny. To dla Kościoła widzialnego, a nie jakiegoś duchowego abstraktu trudził się apostoł Paweł: „Pomijając te sprawy zewnętrzne, pozostaje codzienne nachodzenie mnie, troska o wszystkie zbory” (2 Kor 11:29). Apostoł Jan mówiąc o odstępcach, nie mówił o Kościele duchowym, ale konkretnych zborach: „Wyszli spośród nas, lecz nie byli z nas” (1J 2:19). Jan nie opisuje duchowego wychodzenia, ale widzialne działanie odejścia od zboru. I to ono dowodzi, że ktoś „nie był z nas.”
Bądźmy więc konkretni i widzialni w naszej wierze. Bądźmy jednoznaczni i ofiarni, biorąc za siebie nawzajem odpowiedzialność. To właśnie w życiu zboru – w naszej trosce, modlitwach, pomaganiu, łożeniu na zbór, znoszeniu się i w tym wszystkim: rozwoju – ujawnia się najpełniej moc nowego życia. Nie w wydumanej duchowej rzeczywistości, ale wśród ludzi. „Kto mówi, że jest w światłości, a brata swego nienawidzi, w ciemności jest nadal. Kto miłuje brata swego, w światłości mieszka i nie ma w nim zgorszenia” (1J 2:9-10). Chrystus umarł za grzeszników, bo kochał Ojca i naśladowanie Go polega na tym samym.


Autor: Mateusz Wichary

Zaczerpnięte ze strony autora: https://proteologia.com

Boski plan zbawienia

W I wieku zmartwiony stróż więzienny zapytał dwóch chrześcijańskich przywódców: „Co
mam czynić, abym był zbawiony?” (Dz 16,30). Faktycznie jest to najważniejsze pytanie, jakie
można postawić. Jesteśmy utrapieni nie tylko złem tego świata, lecz także naszymi własnymi
błędami. Często czujemy się winni, ponieważ nasze sumienie mówi nam, że nasze słowa i
czyny są złe. Prawdopodobnie czujemy, że tym, na co zasługujemy nie jest przychylność
Boga, lecz Jego sąd. Co można zrobić – albo co już zrobiono – by uratować nas z naszej
beznadziejnej sytuacji? Naszą odpowiedź na to pytanie rozpoczniemy od przeglądu
zbawczego planu i dzieła Bożego, a następnie ukażemy te prawdy bardziej szczegółowo.


Przegląd


Stworzenie
Bóg stworzył świat i wszystko, co w nim jest: „Na początku stworzył Bóg niebo i ziemię. …
I stworzył Bóg człowieka na obraz swój. Na obraz Boga stworzył go. Jako mężczyznę i
niewiastę stworzył ich” (1 M 1,1.27). Bóg stworzył ludzkie istoty, by były do Niego podobne
i cieszyły się niezmąconą więzią z Bogiem, a kiedy zakończył swe dzieło stwórcze, zobaczył,
że było ono „bardzo dobre” (1 M 1,31).


Bunt
Chociaż pierwsi ludzie, których stworzył Bóg, Adam i Ewa mogli swobodnie żyć w przyjaźni
z Bogiem i Mu ufać, obrali drogę buntu (1 M 3,1–7). Z uwagi na plan Boga, by Adam był
przedstawicielem całego rodzaju ludzkiego, jego grzech miał katastrofalne skutki nie tylko
dla niego, lecz także dla nas: „Przez upadek jednego człowieka przyszło potępienie na
wszystkich ludzi” (Rz 5,18). Nasza więź z Bogiem została przerwana. Nie cieszymy się Jego
świętym upodobaniem, lecz ciąży na nas Jego sprawiedliwy gniew. Z powodu grzechu
wszyscy umarliśmy duchowo (patrz: Rz 3,1–20; Ef 2,1–10), co wpłynęło na cały świat. Bóg
przeklął także świat, nad którym ustanowił ludzi jako swych zarządców (patrz: 1 M 3,17–19).
„Gdyż stworzenie zostało poddane znikomości, nie z własnej woli, lecz z woli tego, który je
poddał” (Rz 8,20). Ponadto wszyscy w naszym życiu osobiście grzeszymy przeciwko Bogu:
„gdyż wszyscy zgrzeszyli i brak im chwały Bożej” (Rz 3,23).


Odkupienie
Bóg byłby doskonale sprawiedliwy, gdyby pozostawił wszystko tak, jak było, tak że istoty
ludzkie podlegałyby Jego świętemu sądowi. Jednak postąpił inaczej. Bóg wprawił w ruch
swój plan, by zbawić ludzi od grzechu i sądu oraz uwolnić całe stworzenie od podległości
grzechowi i przekleństwu. Jak tego dokonał? Przez posłanie swego Syna jako prawdziwego
człowieka, który miał ponieść karę za nasz grzech i za nas umrzeć: „Chrystus umarł – zgodnie
z Pismem – za nasze grzechy” (1 Kor 15,3 BT).
Najbardziej znany werset Biblii wyjaśnia, jak powinno się zareagować na tą dobrą nowinę:
„Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w
Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne” (J 3,16). ‘Wiara w’ Jezusa polega na
zaufaniu Mu całym sercem ku przebaczeniu grzechów i na decyzji, by porzucić swój grzech i
„nawrócić się”: Wszyscy, którzy ‘nawracają się [lub odwracają się od swych grzechów] i
wierzą [w Jezusa ku przebaczeniu swych grzechów]’ zostaną odkupieni (Mk 1,15 BT) i
przywrócona im zostanie właściwa więź z Bogiem. ‘Wiara w’ Jezusa wymaga również, by
mieć więź z prawdziwym Jezusem i pokładać w Nim ufność – nie tylko jako człowieku z
historii starożytnej, lecz także jako Zbawicielu, który dzisiaj żyje, znając nasze serca i
wysłuchując naszych modlitw.


Wypełnienie
Bóg nie tylko ratuje zagubionych grzeszników, lecz także przywraca całe stworzenie do
właściwego stanu. W Liście do Rzymian 8,21 czytamy: „samo stworzenie będzie wyzwolone
z niewoli skażenia ku chwalebnej wolności dzieci Bożych”. Niebo i ziemia „przeminą” i
zostaną radykalnie zmienione (2 P 3,7–13; Obj 21,1). Czytamy o tym chwalebnym punkcie
kulminacyjnym w Księdze Objawienia, w której lud Boży, odkupieni, zostanie wprowadzony
w obecność Bożą, by żyć na zawsze (Obj 21,1–22,6). To będzie właściwe życie, dosłownie
takie, jakie było zamierzone.


Szczegółowe uzupełnienie
Zatrzymajmy się teraz, by dokonać bardziej starannego i szczegółowego przeglądu, odnosząc
się do kwestii Boga, człowieka, Chrystusa, reakcji i skutku.


Bóg
Bóg Biblii jest jedynym prawdziwym Bogiem. Jest największą ze wszystkich istot. Jego
istnienie nie jest zależne od żadnej innej istoty. Istnieje odwiecznie jako jeden Bóg w trzech
osobach – Ojca, Syna i Ducha Świętego – co jest tajemnicą wykraczającą poza nasze
zrozumienie, lecz samo w sobie nie jest sprzecznością. Bóg planuje i działa zgodnie ze swym
upodobaniem. On „sprawuje wszystko według zamysłu woli swojej” (Ef 1,11). Bóg stworzył
świat i dzisiaj w nim działa w zgodzie ze swym planem, który jest doskonały, święty, dobry i
nacechowany miłością.


Ten doskonale dobry Bóg stworzył wszystko dla swych celów, i podobnie postąpił zbawiając
ludzi, którzy zbuntowali się przeciwko Niemu. Także to Boże działanie nie było
spowodowane jakimś zewnętrznym przymusem, lecz „według wielkiego miłosierdzia swego
odrodził nas ku nadziei żywej przez zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa” (1 P 1,3).


Człowiek
Ludzie są stworzeni na obraz Boga (1 M 1,27–28). Co to znaczy? Po części znaczy to, że
mamy przywilej działania w charakterze Bożych przedstawicieli, lub zarządców
postawionych nad Boskim stworzeniem, poddając sobie stworzenia ziemskie i naśladując
Boże rządy sprawowane nad nami. Nasza władza pochodzi od Boga (Ef 3,14–15), i ma na
celu odzwierciedlanie Jego władzy. Lecz to, że jesteśmy stworzeni na obraz Boga oznacza
więcej niż pełnienie funkcji, gdyż pod wieloma względami jesteśmy podobni do Boga.
Podobnie jak Bóg jesteśmy duchowymi i rozumnymi istotami. Podobnie jak Bóg potrafimy
się porozumiewać i tworzyć relacje. Wzorem Boga nasze dusze odznaczają się wiecznym
trwaniem.


Jednakże Biblia uczy także, że skutek grzechu Adama i Ewy, opisanego w 3 rozdziale 1
Księgi Mojżeszowej jest trwały. Z powodu tego grzechu rodzimy się jako moralnie upadli. W
naturalny sposób odwracamy się od Boga i w każdej dziedzinie życia skłaniamy się do
grzechu. Nie jesteśmy tak źli, jak to tylko możliwe, ale też w żadnej chwili nie jesteśmy tacy
dobrzy, jakimi powinniśmy być. Obecnie wszyscy jesteśmy grzesznikami, grzesząc we
wszystkich sferach życia (Rz 3,23). Jesteśmy zepsuci i dokonujemy złych wyborów. Nie
jesteśmy święci, i w rzeczywistości jesteśmy skłonni do złego; nie kochamy Boga, i dlatego
znajdujemy się pod słusznym potępieniem ku wiecznej zgubie, nie mając nic na swoją obronę
lub usprawiedliwienie. Jesteśmy winni grzechu przeciwko Bogu, utraciliśmy Jego
przychylność, jesteśmy pod przekleństwem z 3 rozdziału 1 Księgi Mojżeszowej, i mamy
zagwarantowaną obietnicę, że czeka nas w przyszłości wieczny, sprawiedliwy i prawy sąd
(„zapłatą za grzech jest śmierć” – Rz 6,23). To właśnie z takiego stanu musimy być
wybawieni.


Jezus Chrystus
To właśnie wtedy, gdy wszystkie ludzkie istoty były pozbawione nadziei i bezsilne, Bóg „nas
umiłował i posłał Syna swego jako ubłaganie za grzechy nasze” (1 J 4,10).


W pełni Bóg. Syn Boży, który odwiecznie istniał z Ojcem i Duchem Świętym, i który
odwiecznie posiadał wszystkie atrybuty Boga, stał się człowiekiem. Urodził się jako Jezus,
syn dziewicy Marii. Syn Boży przyszedł na świat w określonym celu: przyszedł „oddać swe
życie na okup za wielu” (Mk 10,45), co oznacza, że przybył, aby odkupić nas od grzechu i
winy. Nie był On nieświadomą lub niechętną ofiarą. Za przykładem Ojca postanowił w ten
sposób okazać światu miłość. Choć stał się w pełni człowiekiem, to podczas swego życia na
ziemi był także w pełni Bogiem (i aż dotąd pozostaje w pełni Bogiem). Jezus sam wyraźnie
nauczał o swej Boskości, co przejawiło się w sposobie, w jaki wypełnił proroctwo powiązane
z przyjściem samego Boga (Mk 14,61–62). Jezus odpuszczał grzechy (Mk 2,5), przyjmował
Boską cześć (J 20,28; Objawienie, rozdział 5), i nauczał: „Ja i Ojciec jedno jesteśmy” (J
10,30).


W pełni człowiek. Jezus Chrystus był także w pełni człowiekiem. Nie był jakimś bóstwem,
które tylko udawało człowieka. Jezus był w pełni człowiekiem (i aż dotąd pozostaje w pełni
człowiekiem). Urodził się i żył jako poddany swym ziemskim rodzicom. Miał w pełni ludzkie
ciało. ‘Rósł i nabierał sił, był pełen mądrości’ (Łk 2,40). Nauczył się zawodu cieśli (Mk 6,3).
Doświadczał głodu, odczuwał pragnienie i zmęczenie, spotykał się z pokusami, a w końcu
wycierpiał nawet śmierć. Jezus Chrystus był i jest w pełni Bogiem i w pełni człowiekiem.
Wieczny Syn Boży stał się człowiekiem, by zbawić grzeszników.


Doskonałe życie. Jezus Chrystus prowadził doskonałe życie. Istotnie, wszystkie Jego czyny
były dobre. Jego słowa były doskonałe. Mówił tylko to, co przykazał Mu Ojciec: „To więc, co
mówię, mówię tak, jak Mi powiedział Ojciec” (J 12,50 BP). Czynił tylko to, co było wolą
Ojca (J 5,19; np. Łk 22,42). Dlatego pisarz Listu do Hebrajczyków wyciąga następujący
wniosek: „Nie mamy bowiem arcykapłana, który by nie mógł współczuć ze słabościami
naszymi, lecz doświadczonego we wszystkim, podobnie jak my, z wyjątkiem grzechu” (Hbr
4,15). Jezus prowadził życie nacechowane konsekwentną, płynącą z całego serca miłością do
Ojca; tak powinni żyć Adam i Ewa, tak powinien żyć Izrael – i każdy z nas. Jezus nigdy nie
zasługiwał na karę Bożą, ponieważ nigdy nie był nieposłuszny Bogu.


Nauczanie. Jezus przyszedł nauczać prawdy Bożej, zwłaszcza o sobie (Mk 1,38; 10,45; Łk
20,42; 24,44). Nauczał prawdy o Bogu, o swej więzi z Bogiem Ojcem (Ewangelia Jana,
rozdział 14), o naszym grzechu, o tym, dlaczego tu przyszedł, i o tym, jak musimy na to
zareagować. Wyjaśniał, że mówiły o Nim Pisma Starego Testamentu (Łk 24,44).


Ukrzyżowanie. Bóg jednak posłał swego Syna głównie po to, by za nas umarł (Mk 10,45; J
3,16–18). Właśnie w ten sposób Bóg okazał nam swą miłość (Rz 5,8; 1 J 4,9–10). Chrystus
oddał swe życie na okup za nas (Mk 10,45; 1 Tm 2,6). Przez swoją śmierć zapłacił karę za
nasz grzech. Ukrzyżowanie Chrystusa było strasznym aktem przemocy, dokonanym przez
ludzi, którzy odrzucili Jezusa, skazali Go, szydzili z Niego, torturowali Go i ukrzyżowali.
Jednakże było ono także przejawem ofiarnej miłości Bożej, ponieważ Syn Boży poniósł karę
gniewu Bożego, wymierzonego przeciwko nam za nasz grzech (5 M 21,23; Iz 53,5; Rz 3,25–
26; 4,25; 5,19; 8,3; 2 Kor 5,21; Flp 2,8; Hbr 9,28).


Zmartwychwstanie, wniebowstąpienie i powrót. Trzeciego dnia po swym ukrzyżowaniu, Jezus
został przez Boga wskrzeszony z martwych. W ten sposób Bóg potwierdził, że uznał służbę
Chrystusa i przyjął Jego ofiarę za wszystkich, którzy się nawrócą i uwierzą (Rz 1,4; 4,25).
Wstąpił do nieba i „przyjdzie tak samo, jak widzieliście Go wstępującego do nieba” (Dz 1,11
BT). Powrót Chrystusa doprowadzi Boski plan zbawienia do końca.


Reakcja
Skoro Bóg dokonał tego w Chrystusie, to, co mamy czynić, aby być zbawieni? Musimy
zwrócić się do Boga w Chrystusie, co obejmuje odwrócenie się od grzechu. Jeśli nawrócimy
się z naszego grzechu najlepiej, jak potrafimy (postanawiamy porzucić grzech i odwrócić się
od niego) i zaufamy Chrystusowi jako żywej osobie, to będziemy zbawieni od sprawiedliwego
gniewu Boga, który zwraca się przeciwko naszym grzechom. Tą reakcję, polegającą na
nawróceniu i wierze (lub zaufaniu), można wyjaśnić bardziej szczegółowo w następujący
sposób:


Zwróć się do Boga. W Starym Testamencie Bóg nakazuje ludziom, by zwrócili się do Niego
lub powrócili do Niego, a wtedy zostaną zbawieni (np. Iz 6,10; Jr 18,8). W Nowym
Testamencie Chrystus głosił ludziom, że powinni zwrócić się do Boga, a Paweł tak
podsumował sprawozdanie ze swej służby kaznodziejskiej: „aby [wszyscy] pokutowali i
nawrócili się do Boga, i pełnili uczynki godne pokuty” (Dz 26,20 BT; por. Dz 26,18). Paweł
powiedział wcześniej, że głosił „nawołując zarówno Żydów, jak i Greków do nawrócenia się
do Boga i do wiary w Pana naszego Jezusa” (Dz 20,21 BT). Nawrócenie oznacza zwrot. Z
kolei zwrot, do którego jesteśmy wzywani, by dostąpić zbawienia jest zasadniczo zwróceniem
się ku Bogu. Jakub wspomniał o poganach, którzy „nawracają się do Boga” (Dz 15,19).
„Zwrócenie się do” w sensie biblijnym polega na zorientowaniu twojego życia na kogoś. Jako
lud Boży – ci, którzy są zbawiani – odgrywamy rolę syna marnotrawnego, który mimo tego,
że jest świadom swego grzechu, swej winy i głupoty, ucieka do Ojca (Łk 15,20). W Listrze
Paweł wzywa ludzi, by zwrócili się ku żywemu Bogu (Dz 14,15). Paweł nazywa chrześcijan z
Galacji ludźmi, którzy „poznali Boga” (Ga 4,9); to właśnie czynimy nawracając się;
nawracamy się i zwracamy do Boga, odtąd znając Go jako Boga, który przebacza nasze
grzechy i przyjmuje nas ze względu na Chrystusa.


Odwróć się od grzechu. Koniecznym następstwem zwrócenia się do Boga jest nasze
odwrócenie się od grzechu. Cała Biblia – Stary i Nowy Testament – wyraźnie naucza, że
pokuta oznacza ‘wyznanie imienia [Bożego], i odwrócenie się od [naszego] grzechu’ (1 Krl
8,35; por. 2 Krn 7,14; Jr 36,3; Ez 14,6; 18,30; Dz 3,19; 8,22; 26,18; Obj 2,21–22; 9,20–21;
16,11). Nie możemy jednocześnie szukać Boga i grzeszyć. Pierwszy List Jana wyjaśnia, że
nasz zasadniczy sposób życia będzie zwrócony albo ku Bogu i Jego światłu, albo ku
ciemności grzechu. Jako chrześcijanie nadal w tym życiu grzeszymy, choć dzieje się to
wbrew naszym najgłębszym pragnieniom i dobremu rozeznaniu; lecz naszym życiem nie
kieruje już grzech, jak to było przedtem. Nie jesteśmy już dłużej zniewoleni grzechem.
Chociaż nadal zmagamy się z grzechem (Ga 5,17), to Bóg udzielił nam daru nawrócenia (Dz
11,18), tak że zostaliśmy uwolnieni od dominującej mocy grzechu.


Uwierz i zaufaj. Innymi słowy, naszą reakcją jest uwierzenie w Boże obietnice w Chrystusie i
zaufanie im, oraz powierzenie się Chrystusowi, żywemu Panu w charakterze Jego uczniów.
Jedne z pierwszych słów Jezusa zanotowanych w Ewangelii Marka brzmią: „nawracajcie się i
wierzcie w Ewangelię” (Mk 1,15). Posłuszeństwo, którym odznacza się lud Boży, ma swój
początek w nawróceniu, będąc skutkiem wiary i zaufania, jakie pokładamy w Bogu i Jego
Słowie (np. Joz 22,16; Dz 27,25). Czasami grzechy są nazywane ‘wiarołomstwem wobec
Boga’ (np. Ezd 10,2.10). Wiara w Chrystusa sprawia, że nasza więź z Nim jest
zapieczętowana Duchem Świętym, i jest ona środkiem, dzięki któremu Bóg poczytuje
sprawiedliwość Chrystusa jako naszą własność (Rz 3,21–26; 5,17–21; Ga 2,16; Ef 2,8–9; Flp
3,9). Paweł wspomniał o „zbawieniu przez wiarę w Jezusa Chrystusa” (2 Tm 3,15). Często tą
początkową pokutę i wiarę można prosto wyrazić w modlitwie do samego Boga.


Wzrastaj w pobożności i walcz o świętość. Taka zbawiająca wiara jest czymś, co my
przejawiamy, lecz nawet ona jest darem Bożym. Paweł pisze: „Łaską bowiem jesteście
zbawieni przez wiarę. A to pochodzi nie od was, lecz jest darem Boga: nie z uczynków, aby
się nikt nie chlubił” (Ef 2,8–9 BT). Jednocześnie Paweł wyjaśnił, że chrześcijanin doświadcza
wewnętrznej walki: „Gdyż ciało pożąda przeciwko Duchowi, a Duch przeciwko ciału, a te są
sobie przeciwne, abyście nie czynili tego, co chcecie” (Ga 5,17). Boży dar zbawienia został
chrześcijanom dany, lecz dowód tego zbawienia musi przejawiać się w życiu dzięki stałej
pracy Ducha Bożego. Potrafimy się oszukiwać, i dlatego Paweł zachęca swych czytelników:
„Siebie samych badajcie, czy trwacie w wierze; siebie samych doświadczajcie!” (2 Kor 13,5
BT). Piotr zachęca chrześcijan, by wzrastali w pobożności i dzięki temu stali się pewniejsi co
do swego wybrania (2 Piotra, rozdział 1). Nie tworzymy swego zbawienia dzięki naszym
działaniom, lecz odzwierciedlamy i wyrażamy je, wzrastając w pewności zbawienia.
Ponieważ jako chrześcijanie mamy skłonność do oszukiwania samych siebie, powinniśmy
oddawać się studiowaniu Słowa Bożego, by przyjmować pouczenia i czerpać zachętę co do
naszego zbawienia, oraz dowiedzieć się, co byłoby z nim sprzeczne. Jezusowy opis Jego
naśladowców (patrz: Mateusza, rozdziały 5-7) lub Pawłowa lista składników owocu Ducha
Świętego w nas (patrz: Ga 5,22–23) są duchowymi mapami, które pomagają nam ustalić, czy
znajdujemy się na drodze zbawienia.


Skutek
Plan Boga polega na zbawieniu Jego ludu od grzechów – oraz na pełnym i ostatecznym
doprowadzeniu Jego ludu do Niego (Mt 1,21; 2 Tm 2,10). Chrześcijanie doświadczają
zbawienia w tym życiu zarówno w czasie przeszłym, jak i teraźniejszym, a ponadto
oczekujemy zbawienia w czasie przyszłym. Jako chrześcijanie zostaliśmy zbawieni od kary
za nasze grzechy; obecnie jesteśmy zbawiani od mocy grzechu; a pewnego dnia, kiedy Boski
plan zbawienia zostanie zrealizowany do końca i będziemy z Chrystusem, i będziemy
podobni do Niego, zostaniemy wówczas zbawieni nawet od samej obecności grzechu.


Taki jest Boski plan zbawienia.

Wspomnienia o swojej żonie.

(…) Pan jest pomocnikiem moim, nie będę się lękał;

(…) Jezus Chrystus wczoraj i dziś , ten sam i na wieki.

List do hebrajczykow 13: 6 i 8

Brat Henryk K. napisał:

Kochani śmierć umiłowanej Danieli z którą byliśmy tak blisko w smutkach i radości, w pracy dla Pana i prywatnym życiu, organizując obozy i konferencje, kładąc się spać i wstając rankiem. Mogłem zawsze na Danusi polegać, nie prowadziliśmy sporów i kłótni. Rozstać się z taką osobą po 5o latach pożycia małżeńskiego jest doświadczeniem bardzo trudnym. Proszę wołajmy do Pana abym w tym doświadczeniu przyniósł Panu chwałę i cześć.

Do spotkania u Pana kochana Danusiu – Ty już zwyciężyłaś, zostawiając mnie na polu walki. Wszechmogący Pan jednak mocno mnie trzyma. Do zobaczenia Danusiu u naszego Pana w Wiecznej Ojczyźnie.

Pozdrawiam i proszę módlcie się o mnie aby Pan pomógł mi przejść tę dolinę, serce płacze choć Pan daje mi swój niebiański pokój.

Dziękujemy wszystkim za okazane nam współczucie, za wasze troski i modlitwy, niech Pan Bóg Was błogosławi

Możliwość nadużywania doktryny o niemożliwości utraty zbawienia

Zdarza się jednak, że tę wielką doktrynę Bożego Słowa można nadużywać do prowadzenia frywolnego i właściwie bezbożnego życia Takie życie jest zaprzeczeniem chrześcijaństwa. Doktryna o niemożliwości utraty zbawienia mówi o ludziach, którzy naprawdę są zbawieni, a nie o takich, którzy podjęli jakąś decyzję, być może na podłożu emocjonalnym. Doktryna ta zakłada zbawienie otrzymane w Chrystusie jako dar, a nie uczynki, które nigdy nie mogą być podstawą zbawienia. To prawda, że można tej doktryny używać jako ‘zasłony dymnej’ do prowadzenia niechrześcijańskiego życia. Ale przecież Boga oszukać się nie da. On zna tych, którzy do Niego należą. Doktryna o wiecznym zachowaniu zbawionych nigdy nie może być używana jako usprawiedliwienie dla nieposłuszeństwa wobec Bożego Słowa. Wieczne bezpieczeństwo zbawionych nie może stać się pozwoleniem na grzeszenie, bo łaska Boga prowadzi do uświęcenia. Kto naucza inaczej, dowodzi swojej niedojrzałości, która wynika z braku zrozumienia tej doktryny lub, co może być gorsze, na brak żywej wiary, która w praktyce znaczy umiłowanie tego, co czyste i sprawiedliwe. Jak może mówić o swojej miłości do Boga człowiek, który z przekorą przekracza Jego przykazania, ‘Na tym bowiem polega miłość ku Bogu, że się przestrzega przykazań Jego’ (1 Jana 5:3)?

Jest prawdą, że bywają ludzie, którzy wnioskują tak: Jeżeli zbawienia nie można utracić, to znaczy, że człowiek raz zbawiony pozostanie zbawiony niezależnie od tego, jak będzie żył. Mogą się przy tym powoływać, co gorsza na słowa Apostoła Pawła, który napisał, że ‘gdzie grzech się rozmnożył, tam łaska bardziej obfitowała’ (Rzym. 5:21). Niektórzy doszli nawet do następującego wniosku: ‘Pozostańmy w grzechu, aby łaska obfitsza była’ (Rzym. 6:1). Nie ma nic bardziej błędnego! ‘Jakże my, którzy grzechowi umarliśmy, jeszcze w nim żyć mamy?’ (Rzym. 6:2).

Problem polega na braku zrozumienia związku pomiędzy zbawieniem, łaską i uczynkami. Jak możemy pogodzić słowa wyrażone przez Apostoła Pawła ‘Uwierzył Abraham Bogu i poczytane mu to zostało za sprawiedliwość. (…) I Dawid nazwał błogosławionym człowieka, któremu Bóg udziela usprawiedliwienia niezależnie od uczynków’ (Rzym. 4: 3-6) z Listem Jakuba, gdzie czytamy ‘Człowiek bywa usprawiedliwiony z uczynków, a nie jedynie z wiary’ (Jakub 2:24). Odpowiedź znajdujemy szczególnie w Liście do Efezjan ‘Łaską zbawieni jesteście przez wiarę, i to nie z was – Boży to dar, nie z uczynków, aby się kto nie chlubił. Jego bowiem dziełem jesteśmy, stworzeni w Jezusie Chrystusie do dobrych uczynków, do których przeznaczył nas Bóg, abyśmy w nich chodzili’ (Efez. 2:8-10). Możemy zauważyć, że chociaż usprawiedliwieni jesteśmy z łaski przez wiarę, to jednakże nie ma zbawienia bez uczynków. Jesteśmy zbawieni ‘do dobrych uczynków’. Można to przedstawić to przy pomocy następującego równania: łaska = zbawienie + uczynki, nie zaś: łaska + uczynki = zbawienie.

Jeśli więc utrzymujemy, że licząc na zbawienie z łaski, możemy pozostać w grzechu (chodzi tu o świadome trwanie w grzechu), to popełniamy wielką pomyłkę. Wiara bez uczynków jest martwa (Jakub 2:17). Chociaż zbawienie nie jest owocem naszych uczynków, to jednak nie ma zbawienia bez uczynków.

 

 

Piotr i Judasz

Piotr i Judasz zapewniali, że wierzą i naśladują Pana Jezusa. Obaj ciężko zgrzeszyli i ‘wrócili do świata’.

Judasz stanowi niechlubny przykład, że oszukiwanie Boga na dłuższą metę jest niemożliwe. Ostatecznie musiał uznać, że takie postępowanie prowadzi do wiecznej zguby. Judasz jest znakomitym ostrzeżeniem dla tych, którzy chcieliby udawać zbawionych, a nimi nie są. Tacy nie tracą zbawienia, bo go przecież nigdy nie mieli. Judasz nie został odrodzony. On nie utracił swojego zbawienia, bo nigdy nie został zbawiony. W końcu umarł w niewierze. Osoba, która zapewnia o swoim zbawieniu, ale nie ma w niej żadnej zmiany sposobu życia, nie została zbawiona. Jeśli ‘wraca do świata’ nie traci swojego zbawienia, gdyż nigdy nie była zbawiona. Apostoł Jan pisze w 1 Jana 2:19: ‘Wyszli spośród nas, lecz nie byli z nas. Gdyby bowiem byli z nas, byliby pozostali z nami’.

Apostoł Piotr miał upadki, ale ze wszystkich wyprowadził go Bóg, bo nie mógł utracić zbawienia. Piotr nie był jakimś mocarzem duchowym, ale jedno możemy powiedzieć, że to Pan troszczył się o niego i dlatego wytrwał. Piotr był prawdziwie odrodzony i czuł się w świecie nieszczęśliwy. On nie utracił swojego zbawienia. On utracił swoją radość. Pan Jezus przyprowadził Piotra z powrotem do radości zbawienia. Istnieje możliwość, że człowiek zbawiony utraci swoją radość, pokój i społeczność z Bogiem. Jeśli jednak jest zbawiony naprawdę, zbawienia utracić nie może. Bóg będzie trzymał nad nim Swoją rękę i pewnego dnia przywróci mu radość zbawienia.

Konkluzja

Doktryna o niemożliwości utraty zbawienia jest dla mnie podstawą do pewności zbawienia, a stąd do radości chrześcijańskiej. Oznacza to, że jeśli mógłbym utracić to, co mi dał Bóg, zbawienie moje nie jest całkowite, a radość ze zbawienia jest bezpodstawna. Wtedy też chrześcijaństwo musi zamienić się w listę legalistycznych zakazów i nakazów. Nie jest to chrześcijaństwo nakreślone przez Nowy Testament. Gdyby zbawienie można było utracić, to by znaczyło, że zarówno Boga jak i Jego dzieło trzeba by pozbawić znaczenia. Oznaczałoby to, że dzieło Boże nie zostało dokonane w całości. Właściwie nie można by w ogóle mówić o Bożym dziele zbawienia, a raczej o zasłudze człowieka w kwestii zbawienia. Takiej postawy przyjąć nie mogę, dlatego wierzę, że jesteśmy w Chrystusie zbawieni na zawsze i zbawienia utracić nie można. Gdyby było możliwe przestać być dzieckiem Bożym i w ten sposób utracić zbawienie, moje życie byłoby określone tylko walką o zdobycie przychylności Boga. Obraz miłującego Ojca byłby wtedy zamazany, a ja szargany myślą o tym, czy moich dobrych uczynków wystarczy, aby stanąć kiedyś przed Bogiem?

Odrodzony chrześcijanin nie może robić, co mu się podoba, żyć w grzechu i całkowitym nieposłuszeństwie wobec Boga i być z tego zadowolony. Nie może odwrócić się od Jezusa Chrystusa i być nadal zbawiony. Pismo Święte tak nie uczy. Człowiek, który tak postępuje i jest z tego zadowolony, nie jest zbawiony. Pismo Święte uczy, że człowiek, który jest naprawdę zbawiony, nie może nigdy wrócić do grzechu i nim się cieszyć. Tako człowiek jest w stanie upaść, dopuścić się błędów, ale nie jest w stanie robić tego z radością. Zamieszkujący w nim Duch Święty oraz nowa natura, którą człowiek ten został obdarzony, uczynią życie trwałego grzechu, nieposłuszeństwa niemożliwym.

Czy Duch Święty może przebywać w sercu człowieka, który pielęgnuje nieczyste złe myśli? Ciało zbawionego człowieka jest świątynią Ducha Świętego (1 Kor. 6, 19). Ta wspaniała doktryna jest mobilizacją do prowadzenia czystego życia.  Jesteśmy zachęcani do tego, aby nie zasmucać Ducha Świętego. Oddawanie się nieczystym i złym myślom nie jest w ogóle chrześcijańskim postępowaniem. Jest prawdą, że zbawiony człowiek bywa atakowany, zasmucany i męczony przez niewłaściwe myśli. W takim przypadku powinien on spojrzeć na Pana Jezusa Chrystusa, aby otrzymać zwycięstwo. Chrześcijańskie postępowanie wyrażone jest w 1 Liście Jana: ,Wiemy, że żaden z tych, którzy się z Boga narodzili nie grzeszy, ale że Ten, który z Boga został zrodzony strzeże go i zły nie może go tknąć’ (1 Jana 5:18). Tak to wygląda z Bożej strony. Wiadomo, że istnieje również także ludzka strona, czyli ludzki punkt widzenia. Ludzką postawę trzeba oceniać przez Bożą. Nie obniżamy Bożego poziomu, by osiągnąć poziom ludzki, ale powinniśmy dążyć do Bożego poziomu. Nigdy nie wolno nam poprzestać na niższym poziomie, niż tym, który jest wskazany w 1 Liście Jana 5, 18. Mówienie o posiadaniu Ducha Świętego, a jednoczesne oddawanie się nieczystym i złym myślom jest zaprzeczeniem istoty zbawienia.

Niektórzy swoje wątpliwości wyrażają tak: Jeśli doktryna o wiecznym zachowaniu wierzących jest prawdziwa, czy wobec tego pewni ludzie nie powiedzą ‘Możemy żyć jak się nam podoba?’ A jak powinien żyć prawdziwy chrześcijanin? Tak jak Pan Jezus Chrystus! Gdyby ktoś takie pytanie zadał Apostołowi Pawłowi, jaką otrzymałby odpowiedź? Odpowiedź mamy w 2 Kor. 5:14-15: Bo miłość Chrystusowa ogarnia nas, którzy doszliśmy do tego przekonania, że jeden za wszystkich umarł; a zatem wszyscy umarli; a umarł za wszystkich, aby ci, którzy żyją, już nie dla siebie samych żyli, lecz dla tego, który za nich umarł i został wzbudzony’ oraz w Filip. 3:7-14: Ale wszystko to, co mi było zyskiem, uznałem ze względu na Chrystusa za szkodę. Lecz więcej jeszcze, wszystko uznaję za szkodę wobec doniosłości, jaką ma poznanie Jezusa Chrystusa, Pana mego, dla którego poniosłem wszelkie szkody i wszystko uznaję za śmiecie, żeby zyskać Chrystusa i znaleźć się w nim, nie mając własnej sprawiedliwości, opartej na zakonie, lecz tę, która się wywodzi z wiary w Chrystusa, sprawiedliwość z Boga, na podstawie wiary, żeby poznać go i doznać mocy zmartwychwstania jego, i uczestniczyć w cierpieniach jego, stając się podobnym do niego w jego śmierci, aby tym sposobem dostąpić zmartwychwstania. Nie jakobym już to osiągnął albo już był doskonały, ale dążę do tego, aby pochwycić, ponieważ zostałem pochwycony przez Chrystusa Jezusa. Bracia, ja o sobie samym nie myślę, że pochwyciłem, ale jedno czynię: zapominając o tym, co za mną, i zdążając do tego, co przede mną, zmierzam do celu, do nagrody w górze, do której zostałem powołany przez Boga w Chrystusie Jezusie’.

Ludzie, którzy zadają takie pytania chyba niewiele zdają sobie sprawy z wielkości dzieła Pana Jezusa Chrystusa. Potraktowanie przykładu dziecka, które zawsze pozostaje dzieckiem swoich rodziców bez względu na to, co będzie robić jako zachęty do grzeszenia jest niespójne i niebiblijne. Przysłowiowe dziecko rzeczywiście pozostaje na zawsze dzieckiem. Co jednak pomyślelibyśmy o takim dziecku, które korzystając z przynależności do swoich rodziców powie ‘Będę trzaskać naczynia kuchenne, porąbie meble i poplamię obrus!’ Takie postępowanie nie zmienia doktryny o wiecznym zachowaniu, a tylko pokazuje niewłaściwe zachowanie dziecka. Na podstawie uczynków takiego dziecka można tylko poddać w wątpliwość, czy ono kiedykolwiek naprawdę skorzystało z łaski Bożej.

Jak wyjaśnić te fragmenty Pisma Świętego, które są używane na poparcie nauki o tym, że człowiek wierzący może utracić zbawienie?

W celu obalenia nauki o niemożliwości utraty zbawienia przez zbawionych najczęściej przytaczane są następujące fragmenty Pisma Świętego:

‘A gdy sprawiedliwy odwróci się od swej sprawiedliwości i popełnia bezprawie, i czyni wszystkie te ohydne rzeczy, których dopuszcza się bezbożny, czy ma żyć? Nie będzie mu się przypominało tych wszystkich sprawiedliwych czynów, które spełnił z powodu niewierności, której się dopuścił. I z powodu swojego grzechu, którego się dopuścił umrze: …Gdy sprawiedliwy odwraca się od swojej sprawiedliwości i popełnia bezprawie, umrze: Z powodu swojego bezprawia, które popełnił, umrze’ (Ezech. 18:24.26). Z tekstem tym możemy połączyć wiersz z 2 Kronik 15:2: ‘Pan jest z wami, jeżeli wy jesteście z Nim, a jeśli go szukacie, pozwoli wam się znaleźć, lecz jeśli Go opuścicie, i On was opuści’.

Fragment ten i jemu podobne w Starym Testamencie, jak też podobne w Nowym Testamencie wyjawiają wyjątkowo ważny temat o moralnej władzy Boga. Trzeba pamiętać, że być jedynie obiektem władzy Bożej to jedna sprawa, a być obiektem Jego nieogarnionej łaski to druga sprawa. Tych dwu spraw nie możemy ze sobą mieszać. Nikt, kto nie odróżnia we właściwy sposób sytuacji człowieka tylko pod władzą i sytuacji człowieka znajdującego się pod łaską, nie jest w stanie zrozumieć Słowa Bożego. W pierwszym przypadku mamy do czynienia z człowiekiem na ziemi, w miejscu odpowiedzialności i niebezpieczeństwa; w drugim zaś przypadku widzimy go zjednoczonego w niebie z Panem Jezusem Chrystusem, w miejscu wiecznego bezpieczeństwa. Te dwa miejsca ze Starego Testamentu dotyczą władzy Boga i w konsekwencji nie mają nic wspólnego z kwestią wiecznego zachowania zbawionych.

‘Wówczas idzie i zabiera siedem duchów innych, gorszych niż on, i wszedłszy mieszkają tam i bywa stan człowieka tego gorszy niż pierwotny, Tak będzie i z tym złym pokoleniem’ (Mat. 12:45).

Zdanie kończące ten fragment objaśnia kontekst cytatu. Pan Jezus Chrystus opisuje tutaj moralny stan Izraela. Duch bałwochwalstwa wyszedł z nich, lecz jedynie na pewien czas, aby znów powrócić z siedmiokrotnie większą siłą i natężeniem, czyniąc ich końcowy stan o wiele gorszym niż cokolwiek, co zdarzyło się w ich historii. Fragment ten może też być zastosowany do człowieka, który przeszedłszy jakąś moralną zmianę i wykazawszy tę zmianę w swoim zewnętrznym postępowaniu, naraz upada i staje się bardziej zepsuty i zdeprawowany niż poprzednio.

,Lecz byli też fałszywi prorocy między ludem, jak i wśród was będą fałszywi nauczyciele, którzy wprowadzać będą zgubne nauki i zapierać się Pana, który ich odkupił, sprowadzając na się rychłą zgubę’ (2 Piotra 2:1).

Trudność w tym fragmencie powstaje przypuszczalnie w sformułowaniu ‘zapierać się Pana, który ich odkupił’. Jest to trudność pozorna. Pan nasz posiada podwójne prawo do każdego z nas. Posiada prawo z racji tego, że nas stworzył, a także posiada prawo z racji tego, że nas odkupił. Apostoł Piotr odwołuje się do tego drugiego prawa. Fałszywi nauczyciele będą się zapierać nie tylko Pana, który ich stworzył, ale Pana, który ich odkupił. Ta uwaga wyjaśnia tę pozorną trudność. Pan Jezus Chrystus nabył prawo do każdego człowieka na ziemi. Bóg Ojciec dał Mu moc nad wszelkim stworzeniem. Jest oczywiście grzechem zapieranie się Go jako Stworzyciela, ale o ile większym grzechem jest zapieranie się Go jako Odkupiciela. W tym fragmencie nie jest w ogóle poruszana sprawa odrodzenia. Apostoł nie pisze, że oni zapierają się Pana, który ich odrodził. Gdyby było tu napisane, że oni są urodzeni, mielibyśmy problem doktrynalny, ale w tym brzmieniu, w jakim ten fragment się znajduje, kwestia zachowania zbawionego dziecka Bożego w ogóle nie występuje.

‘Jeśli bowiem przez poznanie Pana i Zbawiciela, Jezusa Chrystusa wyzwolili się od brudów świata, lecz potem znowu w nie uwikłani dają im się opanować, to stan ich ostateczny jest gorszy niż poprzedni. Lepiej bowiem byłoby dla nich nie poznać drogi sprawiedliwości, niż poznawszy ją, odwrócić się od przekazanego im świętego przykazania. Sprawdza się na nich treść owego przysłowia: Wraca pies do wymiocin swoich, oraz: Umyta świnia znów się tarza w błocie’ (2 Piotra  2:20-22).

Powiązanie wiedzy biblijnej i światła Ewangelii wywiera na ludzi zdumiewający wpływ. Dzięki temu wpływowi ludzie ci porzucają wiele nawyków, usuwają wiele różnych złych zachowań, ale dzieje się to pod wpływem umysłowego poznania Pana Jezusa Chrystusa. Może być to sytuacja, kiedy jednak serce grzesznika nigdy nie zostało zbawione przez wiarę. Kiedy ludzie ci odrzucą wpływ światła Ewangelii, choć nawet jego wpływ nigdy nie dotarł do ich serca, a był tylko powierzchowny, to zapewne pogrążą się w jeszcze większe bagno zła niż kiedykolwiek przedtem. ‘Ich stan ostateczny jest gorszy… niż poprzedni’. Istnieje wobec tego pilna potrzeba nalegania na wszystkich, z którymi mamy do czynienia i wskazywanie im na Osobę Pana Jezusa Chrystusa i na Jego dzieło. Chodzi o to, aby poznane prawdy nie tylko wpływały na ich zewnętrzne postępowanie, lecz aby Słowo Boże dosięgło ich serca i przyniosło to życie, które raz odebrane jako dar od Boga, nigdy nie może być utracone. W tym fragmencie Pisma Świętego nie ma nic, co mogłoby zastraszyć dziecko Boże. Jest to jednak mocne ostrzeżenie dla tych, którzy przez pewien czas przybierali zewnętrzny wygląd owcy, jednak nigdy wewnętrznie nią się nie stali.

‘Miejcie się na baczności, abyśmy nie utracili tego, nad czym pracowaliśmy, lecz abyśmy pełną zapłatę otrzymali. Kto się za daleko zapędza i nie trzyma się nauki Chrystusowej, nie ma Boga. Kto trwa w niej, ten ma i Ojca i Syna’ (2 Jana 8-9).

Apostoł Jan napomina wybraną panią i jej dzieci, aby uważały i nie utraciły nic z tego, nad czym Apostoł pracował, aby i on w jakikolwiek sposób nie stracił czegoś z owoców swojej służby. Miały bowiem one w nadchodzącym dniu chwały tworzyć część jego nagrody i pragnął on przedstawić ich bez winy, aby i jego nagroda była pełna.

‘Przyjdę rychło; trzymaj, co masz, aby nikt nie wziął korony twojej’ (Obj. Jana 3:11).

Słowa te zostały skierowane do zboru. Nie jest także napisane ‘aby nikt nie wziął twojego życia’. Sługa może stracić swoją nagrodę, ale dziecko nie utraci życia wiecznego. Synostwo to jedna sprawa, a uczniostwo to druga. Bezpieczeństwo w Panu Jezusie Chrystusie jest jedną rzeczą, a składanie świadectwa dla Chrystusa jest drugą rzeczą. Gdyby nasze bezpieczeństwo zależało od naszego świadectwa, a nasze synostwo od naszego uczniostwa, co by się stało z nami? To jest nie do pomyślenia!

‘Jest bowiem rzeczą niemożliwą, żeby tych – którzy raz zostali oświeceni i zakosztowali daru niebiańskiego, i stali się uczestnikami Ducha Świętego, i zakosztowali Słowa Bożego, że jest dobre oraz cudownych mocy wieku przyszłego – gdy odpadli, powtórnie odnowić i przywieść do pokuty, ponieważ oni sami ponownie krzyżują Syna Bożego i wystawiają go na urągowisko. Albowiem ziemia, która piła deszcz często na nią spadający i rodzi rośliny użyteczne dla tych, którzy ją uprawiają, otrzymuje błogosławieństwo od Boga; lecz ta, która wydaje ciernie i osty, jest bezwartościowa i bliska przekleństwa, a kresem jej spalenie’ (Hebr.  6:4-8).

‘Bo jeśli otrzymawszy poznanie prawdy, rozmyślnie grzeszymy, nie ma już dla nas ofiary za grzechy, lecz tylko straszliwe oczekiwanie sądu i żar ognia, który strawi przeciwników. Kto łamie zakon Mojżesza, ponosi śmierć bez miłosierdzia na podstawie zeznania dwóch albo trzech świadków; o ileż sroższej kary, sądzicie, godzien będzie ten, kto Syna Bożego podeptał i zbezcześcił krew przymierza, przez którą został uświęcony, i znieważył Ducha łaski! Znamy przecież tego, który powiedział: Pomsta do mnie należy, Ja odpłacę; oraz: Pan sądzić będzie lud swój. Straszna to rzecz wpaść w ręce Boga żywego’ (Hebr. 10:26-31).

Zasadniczym tematem tych fragmentów Pisma Świętego jest ostrzeżenie wierzących, aby zastanowili się, czy rzeczywiście są zbawieni. Wierzący powinni sprawdzać swoją postawę wobec Boga. Takie postępowanie jest właściwe i biblijne (1 Kor. 11:28; 2 Kor. 13:5; Gal. 6:3-4; Jak.1:22 i 26). Wierzący nie zostaje usprawiedliwiony dopóki nie jest odrodzony. Jeśli nie ma trwałej przemiany w jego życiu, to jest to dowód na to, że nie jest zbawiony (2 Kor. 5:17). Uważam, że te dwa powyższe fragmenty Pisma Świętego wskazują, że człowiek jest w stanie przyjąć postawę, która wydaje się być bardzo bliska zbawieniu. Jednakże ludzie przedstawieni w tych fragmentach nie są prawdziwie wierzącymi. Bóg działał w ich życiu, interesował się nimi i przemawiał do nich. Byli oni już bardzo blisko zbawienia, ale odwrócili się w ostatnim momencie. Z powodu zatwardziałości serca stracili możliwość zbawienia, jaką otrzymali od Boga. Na podstawie tych fragmentów takim ludziom będzie bardzo trudno zaufać Panu Jezusowi Chrystusowi. Gdyby nadal trwali w tym stanie, będzie to niemożliwe!

Czy można utracić zbawienie?

Czy można utracić zbawienie? To pytanie często wzbudza duże emocje i dzieli chrześcijan na dwie grupy. Wśród chrześcijan nieustannie ma miejsce poważna dyskusja na ten temat. Odpowiedzi padają rozbieżne. Są nauczyciele, którzy twierdzą, że kiedy człowiek podejmie decyzję zaufania Jezusowi Chrystusowi i oznajmi publicznie fakt swojego zbawienia, to jest on całkowicie bezpieczny. Swojego zbawienia utracić nie może. I to bez względu na to, co wydarzy się później w jego życiu. Według takich nauczycieli człowiek, który wyznał Chrystusa jest zbawiony na zawsze. I to nawet kiedy całkowicie przestanie interesować się sprawami duchowymi i nawet odwróci się od Boga na zawsze. Są też tacy nauczyciele, którzy uważają, że to możliwe, by człowiek, który prawdziwie i całkowicie zaufał Panu Jezusowi Chrystusowi, odwrócił się od Boga w późniejszym czasie. Kiedy tak postąpi, straci swoje zbawienie i będzie musiał przyjąć zbawienie jeszcze raz. Wobec powyższych opcji pojawia się pytanie, które z tych przekonań teologicznych jest biblijnie poprawne? Według mojego pojmowania teologii biblijnej, oba te poglądy są niespójne, niewyraźne, a przede wszystkim niebiblijne.

Czy jest prawdą, że prawdziwie wierzący człowiek będzie zbawiony, bez względu na to, w jaki rodzaj grzechu jest w stanie upaść i umrzeć w nim? Moim przekonaniem jest, że prawdziwie wierzący człowiek na pewno będzie zbawiony, bo zbawienie obejmuje nie tylko uwolnienie od konsekwencji grzechu w przeszłości, ale także od mocy grzechu i trwania w grzechu. O właśnie dlatego, kiedy mamy do czynienia z człowiekiem żyjącym w grzechu i jednocześnie  mówiącym o swojej pewności zbawienia, to wnioskujemy, że jest to naprawdę człowiek żyjący na przekór Słowa Bożego i udowadniający swoim życiem, że nigdy jeszcze zbawienia nie przyjął. Słowo Boże uczy: ‘Jeśli mówimy, że z Nim społeczność mamy, a chodzimy w ciemności, kłamiemy i nie trzymamy się prawdy’ (1 Jana 1:6). Wierzący człowiek jest w stanie upaść, ale zostanie podniesiony; można go pokonać, ale będzie podźwignięty; może zbłądzić, ale będzie sprowadzony na właściwy szlak, bo Pan Jezus Chrystus zbawia na zawsze i żadne z Jego dzieci nie zginie.

Fakt prowadzenia ubogiego życia duchowego przez ludzi zbawionych nie może wpłynąć na odrzucenie doktryny o wiecznym zachowaniu wierzących. Słowo Boże świadczy o pewnych ludziach: ‘Wyszli spośród nas, lecz nie byli z nas. Gdyby bowiem byli z nas, byliby pozostali z nami. Lecz miało się okazać, że nie wszyscy są z nas’ (1 Jana 2:19). Czytamy też: ‘Wszakże fundament Boży stoi niewzruszony, a ma tę pieczęć na sobie: Zna Pan tych, którzy są jego, i: Niech odstąpi od niesprawiedliwości każdy, kto wzywa Imienia Pańskiego’ (2 Tym. 2:19).

Jeżeli czyjeś życie po ‘nawróceniu’ nie przynosi owocu, (Gal. 5:22-23), to należy się poważnie zastanowić, czy było to prawdziwe nawrócenie. Być może dokonało się ono jedynie w sferze intelektualnej lub emocjonalnej. Można wtedy powiedzieć, że przeżycie to jest połowiczne, bo objęło tylko jakąś część człowieka. Jeśli natomiast ma ono przynieść należyty owoc, to powinno objąć zarówno rozum, jak i uczucia oraz wolę. Krótko mówiąc, ważne jest zrozumienie i zaakceptowanie potrzeby odwrócenia się od grzechu. Wtedy Duch Święty spowoduje w nas smutek i żal z powodu naszych win i grzesznego życia. Natomiast miłość Boża rozlana w naszych sercach przez Ducha Świętego sprawi, że z pełnym zdecydowaniem i za wszelką cenę będziemy chcieli zaprzestać złego postępowania.

Mam przekonanie, że Biblia naucza, iż człowiek, który naprawdęzaufał Panu Jezusowi Chrystusowi, swojego zbawienia utracić nie może. A prawdziwa wiara w Pana Jezusa Chrystusa oznacza, że człowiek odrodzony otrzymuje nową naturę i nowe pragnienie, by podobać się Bogu. Człowiek taki jest w stanie odejść do świata na jakiś czas. Jest jednak rzeczą niemożliwą, aby czuł się w świecie szczęśliwy. Jego nowa natura będzie w konflikcie ze światem, który przecież pogrążony jest w grzechu. W desperacji zwróci się do Boga i przez swoje wytrwanie pokaże, że faktycznie jest zbawiony. Według mojego zrozumienia Biblii człowiek, który szczerze przez osobistą wiarę przyjął zbawienie w Panu Jezusie Chrystusie, takiego zbawienia utracić nie jest w stanie. Prawdziwie wierzący bywa zachowany na zawsze! Uważam, że człowiek raz naprawdę zbawiony, jest na zawsze zbawiony!Zbawienie nie dzieje się w oparciu o nasze własne siły lub o wypracowany przez nas poziom duchowy, ale wyłącznie dzięki mocy Bożej.

Doktryna o wiecznym zbawieniu, czy też inaczej ,raz naprawdę zbawiony, na wieki zbawiony,’ ma sens, kiedy patrzymy na nią w sposób chrysto-centryczny, czyli tak, jak patrzy na nią ten, który daje grzesznikowi zbawienie. Pan Jezus Chrystus musi być centrum każdej prawdy. Prawda oddzielona od Niego staje się martwym i nic nie wartym dogmatem, lub zaledwie jakąś ideą czy też kolejnym paragrafem w jakimś wyznaniu wiary. Trzeba postrzegać doktrynę tą tak, jak ona jest powiązana z Panem Jezusem Chrystusem. To On musi być punktem odniesienia. Tylko wtedy, kiedy podejmiemy próbę patrzenia na wszystko z Jego punktu widzenia, możemy dojść do właściwego rozeznania.

Kiedy samych siebie czynimy punktem odniesienia i w ten sposób postrzegamy kwestię wiecznego zbawienia, to zapewne nasze wnioskowanie będzie mijało się z prawdą. Patrząc jednak na to zagadnienie z pozycji Chrystusa, cała dyskusja właściwie sprowadzi się do tego, czy świat, nasza natura lub nawet grzech, są w stanie kiedykolwiek i w jakikolwiek sposób przeszkodzić w wiecznym zachowaniu przez Pana Jezusa Chrystusa tych, których On wykupił Swoją własną krwią. Pismo Święte mówi, że On ‘może zbawić na zawsze tych, którzy przez niego przystępują do Boga’ (Hebr. 7, 25). Jest tu mowa o pewnym i wiecznym zbawieniu. Pan Jezus Chrystus jest Tym, który ‘może zbawić na zawsze’! Ważną rzeczą jest, aby kwestie ‘wiecznego zbawienia’ rozsądzać w powiązaniu z Osobą i dziełem Pana Jezusa Chrystusa.

Oto niektóre fragmenty Nowego Testamentu, na których opieram swoje przekonanie:

‘Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam, kto słucha słowa mego i wierzy temu, który mnie posłał, ma żywot wieczny i nie stanie przed sądem, lecz przeszedł ze śmierci do żywota’ (Jan 5:24). Wiersz ten podkreśla owoce wiary w Chrystusa: życie wieczne, brak potępienia, brak śmierci.

‘Wszystko, co mi daje Ojciec, przyjdzie do mnie, a tego, który do mnie przychodzi, nie wyrzucę precz; zstąpiłem bowiem z nieba, nie aby wypełniać wolę swoją, lecz wolę tego, który mnie posłał. A to jest wola tego, który mnie posłał, abym z tego wszystkiego, co mi dał, nic nie stracił, lecz wskrzesił to w dniu ostatecznym. A to jest wola Ojca mego, aby każdy, kto widzi Syna i wierzy w niego, miał żywot wieczny, a Ja go wzbudzę w dniu ostatecznym’ (Jan 6:37-40). Wiersze te pokazują, że żadne z Bożych dzieci nie może być zgubione.

‘Owce moje głosu mojego słuchają i Ja znam je, a one idą za mną. I Ja daję im żywot wieczny, i nie giną na wieki, i nikt nie wydrze ich z ręki mojej. Ojciec mój, który mi je dał, jest większy nad wszystkich i nikt nie może wydrzeć ich z ręki Ojca. Ja i Ojciec jedno jesteśmy’ (Jan 10:27-30). Pan Jezus bardzo wyraźnie mówi, że ci, którzy idą za Nim, mają życie wieczne. Nigdy nie zginą, nie mogą być wydarci z ręki Pana Jezusa i z ręki Ojca.

Zbawiony człowiek jest porównany do owcy, która pomimo swojej natury jest całkowicie bezpieczna. Jeśli cokolwiek mogłoby zagrozić życiu najsłabszej owieczki w trzodzie Pana Jezusa Chrystusa, to nie można by było powiedzieć, że On ma wszelką moc.

‘Tym bardziej więc teraz, usprawiedliwieni krwią jego, będziemy przez niego zachowani od gniewu. Jeśli bowiem, będąc nieprzyjaciółmi, zostaliśmy pojednani z Bogiem przez śmierć Syna jego, tym bardziej, będąc pojednani, dostąpimy zbawienia przez życie jego’ (Rzym. 5:9-10). Fragment ten mówi o wynikach zbawienia przez wiarę, o usprawiedliwieniu, pokoju z Bogiem, dostępie do łaski, nadziei chwały, zachowaniu od gniewu i pojednaniu z Bogiem. Pokazuje, że zbawienie zostało dokonane.

‘Przeto teraz nie ma żadnego potępienia dla tych, którzy są w Chrystusie Jezusie’ (Rzym. 8:1). Wiersz ten ponad wszelką wątpliwość stwierdza, że prawdziwie wierzący nie może zostać potępiony.

‘Cóż tedy na to powiemy? Jeśli Bóg za nami, któż przeciwko nam? On, który nawet własnego Syna nie oszczędził, ale go za nas wszystkich wydał, jakżeby nie miał z nim darować nam wszystkiego? Któż będzie oskarżał wybranych Bożych? Przecież Bóg usprawiedliwia. Któż będzie potępiał? Jezus Chrystus, który umarł, więcej, zmartwychwstał, który jest po prawicy Boga, Ten przecież wstawia się za nami. Któż nas odłączy od miłości Chrystusowej? Czy utrapienie, czy ucisk, czy prześladowanie, czy głód, czy nagość, czy niebezpieczeństwo, czy miecz? Jak napisano: Z powodu ciebie co dzień nas zabijają, uważają nas za owce ofiarne. Ale w tym wszystkim zwyciężamy przez tego, który nas umiłował. Albowiem jestem tego pewien, że ani śmierć, ani życie, ani aniołowie, ani potęgi niebieskie, ani teraźniejszość, ani przyszłość, ani moce, ani wysokość, ani głębokość, ani żadne inne stworzenie nie zdoła nas odłączyć od miłości Bożej, która jest w Chrystusie Jezusie, Panu naszym’ (Rzym. 8:31-39). Jakże wyraźny jest fakt, że wierzący nigdy nie zostanie oddzielony od Boga bez względu na to, co się stanie. Jak Pan Jezus mógłby przegrać sprawę i utracić tych, których jest Przedstawicielem i Obrońcą? Doktryna o wiecznym zachowaniu stanowi fundament nauki o pewności zbawienia. ‘Żadne inne stworzenie nie zdoła nas odłączyć’ od Boga, to znaczy ani nawet nasze własne ‘ja’ we wszystkich jego aktywnościach, ani diabeł we wszystkich jego oszustwach i intrygach, ani świat we wszystkich jego urokach; nie mogą nas odłączyć od miłości Bożej, która jest w Chrystusie Jezusie, Panu naszym. Oczywiście ludzie mogą zostać zwiedzeni i mogą zwodzić innych. Istnieją nawrócenia nieprawdziwe. Ludzie są w stanie przez jakiś czas iść do przodu, a potem nagle załamać się. Tak bywa w życiu, nawet naprawdę zbawieni ludzie są w stanie uwikłać się w wielu niepotrzebnych rzeczach, są w stanie potknąć się i nawet załamać w swoim życiu. Są w stanie znaleźć wystarczający powód do osądzania samych siebie. Dopuszczając jednak najszerszy margines dla tych wszystkich zjawisk, wspaniała doktryna o wiecznym zachowaniu zbawionych pozostaje bezsporna i nietknięta. Nie opiera się ona na zmiennym człowieku, ale na Bożym fundamencie, który brzmi: ‘I ja im daję żywot wieczny i nie giną na wieki’ (Jan 10:28).

‘Dziękuję Bogu zawsze za was, za łaskę Bożą, która wam jest dana w Chrystusie Jezusie, iżeście w nim ubogaceni zostali we wszystko, we wszelkie słowo i wszelkie poznanie,  ponieważ świadectwo o Chrystusie zostało utwierdzone w was, tak iż nie brak wam żadnego daru łaski, wam, którzy oczekujecie objawienia Pana naszego Jezusa Chrystusa, który też utwierdzi was aż do końca, tak iż będziecie bez nagany w dniu Pana naszego Jezusa Chrystusa. Wierny jest Bóg, który was powołał do społeczności Syna swego Jezusa Chrystusa, Pana naszego’ (1 Kor. 1:4-9). Fragment ten mówi, że nasze bezpieczeństwo jest w Jego ręku. On nas zachowa, ponieważ On jest wierny!

‘A nie zasmucajcie Bożego Ducha Świętego, którym jesteście zapieczętowani na dzień odkupienia’ (Efez. 4:30). Wiersz ten mówi, że zbawieni zostali zapieczętowani i n ikt nie jest w stanie tej pieczęci zerwać. Chrześcijanin staje się zapieczętowany Duchem Świętym i otrzymuje Jego zadatek (Efez. 1:13-14). Głównym zadaniem zapieczętowania jest danie wierzącemu poczucia bezpieczeństwa. Jest rzeczą niemożliwą, aby ten, kto stał się częścią Ciała Chrystusowego mógł kiedykolwiek zginąć. A każdy zbawiony człowiek jest członkiem Jego Ciała. W Piśmie Świętym czytamy, gdyż członkami ciała Jego jesteśmy’ (Efez. 5, 30). Każdy członek Ciała Chrystusowego jest zapisany w księdze żywota Baranka i nic, ani też nikt nie jest w stanie z tego Bożego rejestru usunąć.

‘Dlatego też może zbawić na zawsze tych, którzy przez niego przystępują do Boga, bo żyje zawsze, aby się wstawiać za nimi’ (Hebr. 7:25). Bezpieczeństwo wierzącego jest zagwarantowane przez Pana Jezusa, który wie, jak wstawiać się za nimi. Pan Jezus Chrystus modli się za wszystkich wierzących jako ich Najwyższy Kapłan! Wszystkie Jego modlitwy będą wysłuchane. Czy byłoby możliwe, żeby On utracił kogoś, za kogo się modli?

‘Niech życie wasze będzie wolne od chciwości; poprzestawajcie na tym, co posiadacie; sam bowiem powiedział: Nie porzucę cię ani cię nie opuszczę’ (Hebr. 13:5). Wiersz ten jest znakomitą obietnicą, która jest zapewnieniem, że Bóg nie pozostawia Swoich dzieci bez opieki.

‘Błogosławiony niech będzie Bóg i Ojciec Pana naszego Jezusa Chrystusa, który według wielkiego miłosierdzia swego odrodził nas ku nadziei żywej przez zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa, ku dziedzictwu nieznikomemu i nieskalanemu, i niezwiędłemu, jakie zachowane jest w niebie dla was, którzy mocą Bożą strzeżeni jesteście przez wiarę w zbawienie, przygotowane do objawienia się w czasie ostatecznym’ (1 Piotra 1:3-5). Wiersz ten naucza, że nasza nadzieja jest w Bożej mocy i że jesteśmy przez Niego strzeżeni.

‘A temu, który was może ustrzec od upadku i stawić nieskalanych z weselem przed obliczem swojej chwały, jedynemu Bogu, Zbawicielowi naszemu przez Jezusa Chrystusa, Pana naszego, niech będzie chwała, uwielbienie, moc i władza przed wszystkimi wiekami i teraz, i po wszystkie wieki. Amen’ (Judy 24-25). Bóg jest wszechmogący i On wie, jak zrealizować Swój cel, jeśli chodzi o jego dzieci.

Na podstawie tych fragmentów Nowego Testamentu pielęgnuję przekonanie, że doktryna o niemożliwości utracenia zbawienia, albo inaczej o wiecznym zachowaniu zbawionych, opiera się na następujących  koncepcjach działania Boga w momencie zbawienia grzesznika.

  1. Bóg kocha Swoje dzieci do końca (Jan 13:1). Nie kocha ich tylko wtedy, gdy na to

       zasługują, ale zawsze i do końca. Miłości Bożej nie można ograniczyć. Stwierdzenie

       Pana Jezusa „Umiłował ich aż do końca” stanowi moją podstawę do przyjęcia

       przekonania o niemożliwości zbawienia ze względu na Bożą miłość.

  • Bóg postanowił w sposób suwerenny dać zbawienie i Jego planu nikt odmienić nie jest w stanie. Gdyby było inaczej, nie można by wierzyć, że Bóg jest suwerenny. ‘…I nikt nie wydrze ich z ręki mojej’ (Jan 10:28) jest dla mnie wystarczająco wyraźną obietnicą, której mogę się trzymać.
  • Bóg  ma moc „stawić (nas) nieskalanych z weselem przed obliczem swej chwały” (Judy 24). Gdybyśmy mogli stracić zbawienie, oznaczałoby to, że Bóg nie jest wszechmogący.
  • Pan Jezus Chrystus wstawia się za tymi, których zbawił (Hebr. 7:25; 1 Jana 2: 1). Gdyby zbawiony człowiek mógł utracić zbawienie, oznaczało by to, że Pan Jezus  Chrystus nie zbawił grzeszników na zawsze i nie jest w stanie wstawiać się za nimi. Byłby to poważny cios w naukę o bóstwie Pana Jezusa Chrystusa.
  • Duch Święty wprowadził „zanurzył, ochrzcił” nas w Ciało Chrystusowe, czyli w Kościół (1 Kor. 12:13). Możliwość utracenia zbawienia oznaczałaby, że nie jesteśmy wprowadzeni do Kościoła w sposób skuteczny i że możemy zostać pozbawieni uczestnictwa w jego Kościele. Byłoby to zaprzeczeniem działania i mocy Ducha Świętego.
  • Jako Boże dzieci zostaliśmy zapieczętowani Duchem Świętym aż do dnia odkupienia (Efez. 4:30). Utrata zbawienia pozbawiałaby znaczenia tej Bożej pieczęci. Znaczyłoby to, że zbawienie jest naszym udziałem jedynie, kiedy na nie zasługujemy, a taki pogląd stoi w ostrej niezgodzie z całością Pisma Świętego, a szczególnie z Gal. 2, 16 i Efez. 2, 8.
  • W Rzym. 8:29-30 Paweł używa pięciu słów, by określić zbawienie: Bóg znał, przeznaczył, powołał, usprawiedliwił, uwielbił. One wszystkie dotyczą tych samych osób. Ci, którzy zostali przez Boga powołani, zostaną usprawiedliwieni i uwielbieni.Boże Słowo stanowi pewną gwarancję faktu, że nic, ani nikt nie jest w stanie odłączyć nas od Boga.Gdyby miało być inaczej, należałoby przyjąć, że Słowo Boże nie jest całkowicie spolegliwe i nie można mu w pełni i w każdym szczególe ufać.

Prawdziwie wierzący człowiek został odrodzony. W momencie zaufania Panu Jezusowi Chrystusowi (2 Kor. 5:17) otrzymał nową naturę i stał się nową osobą. Czy jest w stanie utracić tę naturę i znów stać się starą osobą?

Człowiek, który oddał swoje życie Panu Jezusowi jest już dzieckiem Bożym. Został przyjęty do rodziny Bożej (Jan 1:12; Rzym. 8:15-17). W jaki sposób jest w stanie utracić tę pozycję? Czy to trzeba rozumieć, że Bóg czasem jest Ojcem, a czasem nie? Czyli naraz przestaje być Ojcem?

Wierzący człowiek stał się częścią Ciała Chrystusowego poprzez chrzest w Duchu Świętym (1 Kor. 12:13). Czy Pan Jezus może utracić część ze Swojego Ciała?

Duch Święty zamieszkał w wierzącym (Dz. Ap. 2:38; 1 Kor. 6:19). Jak Duch Święty mógłby wejść, a potem opuścić człowieka w zależności od duchowego poziomu takiego człowieka? Koryntianie mieli wiele duchowych problemów i wielu z nich było ‘ze świata’, ale Paweł powiedział im, że Duch Święty ich zamieszkuje i na tej podstawie zachęcał ich do życia w świętości.

Wierzący został odkupiony przez krew Pana Jezusa (1 Piotra 1:18). Cała cena została zapłacona. Został on wykupiony z targu niewolników grzechu. Jak Pan Jezus mógłby odwołać tę transakcję i z powrotem go odsprzedać?

W momencie zaufania Chrystusowi człowiek otrzymał życie wieczne (Jan 3:16). Jak mógłby je utracić? Jeśli może je utracić, to  znaczy, że nie było ono ani na chwilę wieczne.

Pismo Święte dobitnie naucza, że Bóg wybiera, przeznacza czy wybiera sobie tych, którzy Mu ufają i to zanim się narodzili (Jan 15:16; Dz. Ap. 13:48; 1 Kor. 1:26-29, Efez. 1:4-5; 2 Tes. 2:13, 2 Tym. 1:9). Jak byłoby możliwe, aby ten, którego Bóg wybrał, mógł utracić to, co Bóg wybrał dla niego? Czy Boży wybór naprawdę może być odwracalny?

Zbawiony, aby służyć!

Jeśli kto chce mi służyć, niech idzie za mną, a gdzie Ja jestem, tam i sługa mój będzie; jeśli kto
mnie służy, uczci go Ojciec mój. (Jan 12, 26).
Słudzy naśladują Pana: ‘Jeśli kto chce mi służyć, niech idzie za mną…’ Pan Jezus wyraźnie
pokazuje, że słudzy naśladują Pana! Sługa nigdy nie ma prawa mówić swojemu panu, co ma robić.

Naśladowanie Pana Jezusa oznacza być prowadzonym przez Jego Ducha, podejmować decyzje na podstawie Jego mądrości tak, aby było wyraźnie, że żyje dla Niego i czyni wszystko według Jego polecenia!

Słowo ‘sługa’ w Nowym Testamencie zwykle jest wyrażone przez greckie słowo ‘doulos’
(niewolnik). Czasem oznacza ‘diakonos’ (diakon lub służący). Słowa ‘doulos’ i ‘diakonos’ są do
siebie zbliżone znaczeniowo. Oba oznaczają człowieka, który nie dysponuje sobą, ale należy do
swojego pana jako jego własność. Jesteśmy kupieni, aby realizować cele wyznaczone przez
Mistrza.

Do jakiego dzieła Pan Jezus ustanowił Swoich sług? On pomaga im, aby zaakceptowali sposób w jaki będą Mu służyć, co będzie polegało na staniu się niewolnikami i na czynieniu wszystkiego
dokładnie bez względu na cenę, czy poniżenie.

Słudzy są tam, gdzie działa Pana Jezus: ‘… a gdzie Ja jestem, tam i sługa mój będzie…’ A Jezus
odpowiedział im: Mój Ojciec aż dotąd działa i Ja działam. (Jan. 5, 17). Jego bowiem dziełem
jesteśmy, stworzeni w Chrystusie Jezusie do dobrych uczynków, do których przeznaczył nas Bóg,abyśmy w nich chodzili. (Efez. 2, 10).

Bóg nadal działa w naszym świecie! Możemy się włączać w Jego program. Służba nie jest
przeznaczona wyłącznie dla pastorów i absolwentów szkół teologicznych. Gdybyśmy uzależnili się wyłącznie od tej grupy ludzi i tylko na nich polegać wyniki służby byłyby mocno okrojone.

Słudzy zostaną uczczeni przez Samego Boga: ‘…jeśli kto mnie służy, uczci go Ojciec mój.’ Kiedy
służymy Panu z radością, ekscytacją i entuzjazmem zostaniemy uczczeni przez Boga! Żadnej
ziemskiej czci nie da się porównać z czcią Samego Boga! Ci, którzy służą Bogu będą uczczeni
przez Samego Boga!

Wielki skrzypek Paganini swoje sławne skrzypce podarował miastu Genui po warunkiem, że nikt
nie będzie więcej grał na nich. Drewno, z którego takie skrzypce są zrobione, kiedy używane, ściera się niewiele, ale pozostawione sobie butwieje. Wspaniałe skrzypce Paganiniego dzisiaj zostały zjedzone przez robaki i pozostały bezużytecznym reliktem. Kiedy chrześcijanin nie angażuje się w służbę, wkrótce może pozbawić się jakiejkolwiek użyteczności.

Słudzy naśladują Pana: ‘Jeśli kto chce mi służyć, niech idzie za mną…’ Słudzy są tam, gdzie działa Pana Jezus: ‘… a gdzie Ja jestem, tam i sługa mój będzie…’ Słudzy zostaną uczczeni przez Samego Boga: ‘…jeśli kto mnie służy, uczci go Ojciec mój.’